[nepal] 28.10.2010 Muktinath – Jomosom

Posted on BLOG

Rano tradycyjnie. Tym razem piękny Dhaulagiri ze swoją wschodnia ścianą.

i cały masyw…

Jakoś z rana nie chciało się wychodzić. Byliśmy za Przełęczą, a więc to są te obiecane wakacje 😉 Nawet nie poszliśmy zwiedzać okolic miasteczka, a ponoć bardzo ciekawe. W sumie szkoda trochę, ale co tam….
Same Muktinath było też ciekawe. Tu na przykład małe dziecko w wystawie  sklepowej 😉

 

Trafiliśmy do domu pielgrzymkowego dla wyznawców hinduizmu.

Jak widać dwa jaki to już karawana ( hotel ).

Gdzieś koło 10 chyba dopiero wyszliśmy w stronę Kagbeni.. Jeszcze gompa na pożegnanie…

Z gompy już widać było zapowiedź naszego najpiękniejszego dnia, jak sie później okazało. Tu widok na Jharkot i Dhaulagiri Range.

Zostawiamy Muktinath i górujący nad nim Yakwakang za sobą.

Dzień tradycyjnie piękny, sceneria niesamowita, nie ma się gdzie śpieszyć, lekko w dół. Czego tu jeszcze chcieć? Doszliśmy do Jharkot. Starego miasteczka – fortecy.

Jest baaaardzo klimatyczne i fotogeniczne 😉
Właściwie dopiero teraz zauważyłem kolory jesieni, to tak, listopad już.
Szliśmy i żal było schodzić. W tak pięknym miejscu chyba jeszcze nie byłem. Co chwila chciało się robić kolejne zdjęcie i kolejne i kolejne…
Krajobraz Tybetu mnie zachwycił. 

A więc Ladakh na następny wyjazd to najlepsza opcja. Jacyś chętni?

Nasza przełęcz teraz wyglada niepozornie. A przecież to będzie prawie 2,5 kilometra wyżej!

Doszliśmy do miejsca gdzie dolina zakręcała i żegnaliśmy widok na Muktinath. Myślałem, że dalej już będzie zwyczajnie. Ot góry. A dalej było… również obłędnie. Pojawił się znowu Dhaulagiri.

A także Kagbeni, miasteczko leżące u progu krainy Mustang, ponoć bardzo wartej odwiedzenia.

Pozwolenie na wejście w tamte rejony kosztuje 500 usd na 10 dni.

W Kagbeni dobry obiad, jeszcze lepsza jabłkowa brandy, która smakowała coraz bardziej im dłużej się ja piło;-) No i muttony. Od tego dnia zaczęliśmy je widzieć w znacznych ilościach. Wszystkie pędzone w dół. 

Dzieci, jak wiadomo, potrafią się bawić wszystkim i wszędzie 😉

Samo Kagbeni oczywiście jest bardzo interesujące.

Dbałość o szczegóły zadziwiała 😉

W międzyczasie zrobiło się późno. Właściwie można by zostać tu na nocleg, ale dziewczyny spieszyły się na samolot z Jomosom ,bo kończyła im się wiza. Poszliśmy, to tylko 9 kilometrów 😉

Przed nami Nigiri North. A dolina  Kali Gandaki okazała się bardzo widokowa, płaska i szeroka nawet do dwóch kilometrów. Niestety zrobiło się zimno, ciemnawo i przede wszystkim bardzo wiało. Oczywiście o oczy. I ten pył…

W niecałe dwie godziny doszliśmy, były małe problemy ze znalezieniem noclegu. W końcu przygarnięto nas w hotelu w którym 43 lata temu spał Jimi Hendrix 😉 Pani zatroszczyła się o nas, wstawiając mały koksownik pod stół. Cieeepło. Jeszcze tylko wyprawa do Everesty do sklepu, krótkie ale skuteczne targi i już można oddać się wypoczynkowi, rozmowie, Everestowi i nastrojowi. O jak dobrze 😉

Dzień 1 Warszawa – Kathmandu
Dzień 2 Kathmandu
Dzień 3 Kathmandu – Bhulbhule
Dzień 4 Bhulbhule – Jagat
Dzień 5 Jagat – Thonje
Dzień 6 Thonje – Chame
Dzień 7 Chame – Upper Pisang
Dzień 8 Upper Pisang – Manang
Dzień 9 Manang – Khangsar
Dzień 10 Khangsar – Tilicho Base Camp
Dzień 11 Tilicho Lake
Dzień 12 Tilicho Lake – Yak Kharka
Dzień 13 Yak Kharka – Thorung Phedi
Dzień 14 Thorung Phedi – Muktinath
Dzień 15 Muktinath – Jomosom
Dzień 16 Jomosom – Kobang
Dzień 17 Kobang – Do Kholagaon
Dzień 18 Do Kholagaon – Ghorepani
Dzień 19 Ghorepani – Birethandi
Dzień 20 Birethandi – Pokhara
Dzień 21 Pokhara – Sauraha
Dzień 22 Sauraha
Dzień 23 Sauraha – Kathmandu
Dzień 24 Kathmandu
Dzień 25 KathmanduPublikuj posta
Dzień 26 Kathmandu-Warszawa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *