[azja środkowa] Dzień 31. Naryn.

Posted on BLOG

8 września 2012.
Dzień 31. Naryn.

Noc zimna, rankiem wschód jakiś niewyraźny. Siedzimy jeszcze trochę z naszymi rowerzystami.


Cały czas nie mogę wyjść z podziwu dla Szwacjara. To jego rower. Bez przerzutek, przynajmniej dwudziestoletni. Da się 😉

Żegnamy się. Jeszcze ostatni widok na jezioro. Szkoda, że pogoda nie dopisała.

Zjeżdamy powolido Narynia po niekończących się serpentynach. Auto niedomaga, potrzebny będzie mechanik. Mamy tylko nadzieję, że dojedziemy do warsztatu.

Po drodze się rozpogadza. A jest co oglądać.

Zjechaliśy znów do doliny rzeki Naryń. Przejeżdżając widzimy pierwszy etap przygotowania kumysu 😉

Przy głównej drodze dziś odbywa się targ koni. Są i przedający i kupujący i zapewne wielu kibiców. Są jazdy próbne, pokazy umiejętności zarówno konia jak i jeźdźca.

Jeszcze kilkanaście kilometrów. Powinniśmi dojechać, choć rzęzi już mocno.

W końcu lądujemy w Naryniu. Mechanicy trudzą się do wieczora. Do wymiany jest przegub koła, a ponieważ zdejmouje się takie na gorąco to w Polsce do tego potrzeba spejalnej prasy, tu  na szczęście udało sie zrobić za pomocą palnika. Trwa to sześć godzin, a realna była groźba czekania na część z Polski. W czasie naprawy idę do miasta. Znaczy nie idę ale podjeżdżam taksówką, bo tania i do centrum ze 3-4 km. Kirgistan jest jednak bardziej sowiecki niż Uzbekistan i Tadżykistan. Więcej wódki, mniej religii. Za to góry pięknie. Ot takie moje uogólniające spostrzeżenia ze spaceru. Może dlatego, że po raz pierwszy widziałem zataczających się od wódki Kirgizów.

Na nocleg wyjeżdżamy kilkanaście kilometrów za Naryń.

Spis treści:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *