Jordania w tydzień czyli rekonesans. Dzień drugi: Wadi Al-Hasa

Posted on BLOG

Jordania w tydzień czyli rekonesans.

13.03.2019

Dzień drugi: Wadi Al-Hasa

Wschodnie wybrzeże Morza Martwego to także dziesiątki mniejszych i większych Wadi. Są to wyschnięte koryta rzeki, które w podczas silnych opadów deszczu gwałtownie i na krótko wypełniają się wodą. Przelewająca się przez taką dolinkę woda rzeźbi i pogłębia swoje koryto. Najciekawsze wadi maja wysokie na kilkadziesiąt metrów pionowe skalne ściany wijące się niezliczonymi zakosami. Oferują niesamowite wrażenie podczas eksploracji. Zwiedzanie polega na pieszej wędrówce w górę lub w dół rzeki. Najczęściej towarzyszy nam mały niewinny strumyczek. Czasem wody bywa więcej i wtedy trzeba iść środkiem potoku. Czasem do kostek, czasem po pas. A czasem są głębiny które wymagają umiejętności pływania. Wadi zwiedza się w czasie pory suchej. Ale i wtedy trzeba być bardzo czujnym i sprawdzać bieżącą pogodę, by nie trafić na jakiś niespodziewany opad deszczu, który w kilka minut zamieni nasz kanion w śmiertelną pułapkę. Najbardziej znaną wadi jest Wadi Mujib. Ale niestety czynny jest dopiero od kwietnia i niestety nie możemy wejść do środka.

Ale na szczęście wadi jest znacznie więcej i całą resztę można spokojnie zwiedzać wedle woli, bo tych już nikt nie grodzi i zamyka. Jest marzec, więc zaczyna się najlepszy czas na zwiedzanie. Wybieramy Wadi Al-Hasa, który znajduje się niedaleko Gawr as-Safi.  Z lekkim trudem znajdujemy szutrową drogę, którą dojeżdżamy w pobliże ujścia wadi.Idziemy w górę rzeki Al-Hasa. Zpoczątku jest szeroko, cała dolina jest skąpana w słońcu.Powoli dolina zaczyna się zwężać. O ile wcześniej dało się iść bok strumienia, tak teraz trzeba albo co chwilę przekraczać potok albo iść jego korytem. Mamy sandały, więc woda nam niestraszna.Z każdym zakrętem jest ciemniej i chłodniej. Ściany wąwozu maja kilkanaście metrów wysokości.Nigdy nie miałem sposobności iść takim wąwozem. Wrażenia są niesamowite. I tylko w głowie ta myśl, oby gdzieś wyżej, kilkadziesiąt kilometrów stąd nie padał teraz deszcz. Niby prognozy sprawdzone, niby piękna pogoda, ale zawsze ten promil niepewności jest.Przyjemność jest jeszcze wzmocniona faktem, że w całym wadi nie ma nikogo poza nami. Za każdym zakrętem zupełnie inny bajkowy widok. Cały czas można iść bez żadnego problemu. Woda co najwyżej do kolan.Ale wiemy, że wystarczy kilkumetrowy uskok i to byłby koniec naszej wycieczki.Idziemy już ponad godzinę. Niesterty niedługo powinniśmy już zawracać. Plan napięty, dziś trzeba jeszcze dojechać do Aqaby.
Sceneria cały czas bez zmian. Zachwyca. Decydujemy się jednak, że to koniec. Z żalem, ale musimy zawrócić.
Wadi, jak wynika z mapy, wije się tak jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. To jest wręcz trasa i cel oddzielnego wyjazdu. Wraca się jakby szybciej. No i widoki nowe, bo idąc tu  nie za bardzo oglądaliśmy się do tyłu. Wracamy do auta i kierujemy się na południe. Mijamy symboliczny punkt najniżej położonego miejsca na świecie. – 433,5m p.p.m. Jest w tym miejscu nawet jakieś małe muzeum, ale nie zatrzymując się, jedziemy w stronę Aqaby. Po drodze mijamy obozowiska nomadów, którzy na tej skalistej na pierwszy rzut oka, pustyni trudnią się wypasem. Po obu stronach: jordańskiej i izraelskiej krajobraz lekko nieludzki. Pusty, gorący, choć w swoim wyglądzie bardzo pociągajacy. Aż by tu się chciało wrócić i pójść w plecakiem. Choć czy to w ogóle jest możliwe? Bez wody? Ale ci nomadzi jakoś przecież żyją…
Mijamy stada owiec i kóz.Mamy dużo czasu na oglądanie takich widoków, bo to jednak jest kilka godzin jazdy samochodem. W pewnym momencie trafiamy na najprawdziwszą burzę piaskową. Na szczęście była niewielka, choć i tak robi na nas wrażenie. Widoczność maksymalnie do stu metrów, piasek przewiewa przez drogę. Nasza droga, jak się okazuje, w sezonie zimowym często jest zamykana z uwagi na takie zjawiska.W końcu burza zniknęła, do Aqaby zostało kilkadziesiąt kilometrów. Cały czas jedziemy na południe, mając po prawej na wyciągnięcie ręki granicę z Izraelem. Poznaję charakterystyczny płaski wierzchołek góry Timna, na której byłem ledwie dwa miesiące temu.

Zaraz Aqaba….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *