Jordania w tydzień czyli rekonesans. Dzień piąty – Petra

Posted on BLOG

Jordania w tydzień czyli rekonesans.

16.03.2019

Dzień piąty – Petra

Rankiem wyjeżdżamy z Wadi Rum. Przed nami dwugodzinna jazda do Petry. P o drodze mijamy bezkresne skaliste pustynie.

I jesteśmy chwilę przed 10 już w Wadi Musa, czyli miasteczku będącym bramą do Petry. Choć wejście do Petry jest ujęte w ramach Jordan Pass, to i tak bilety trzeba odebrać w kasie. Jest 14:20, mamy nadzieję, że główna fala turystów już przeszła. Dziś w sumie i tak planujemy lekkie zapoznanie się z Petrą. Pierwsze 30 minut to spokojny spacer szerokim wąwozem. I to w dół! Obok nas widzimy pierwszych turystów korzystających z alternatywnego środka transportu, czyli nie na swoich nogach… Co ciekawe, taka przejażdżka aż do początku wąwozu Siq jest ujęty w cenie biletu. Ale jak sądzę, to byłby niezły jordański czelendż. Skorzystać z tej usługi i wymigać się od opłaty na koniec. Powodzenia! Nasz wąwóz w pewnym momencie robi się niezwykły. Pionowe strzeliste ściany, wąska droga i lekki półmrok. To właśnie jest Siq, czyli droga prowadząca do Petry.

To jedno z najbardziej znanych miejsc w Jordanii, stąd też porządek musi być.15 minut spaceru w tym niesamowitym wąwozie i w końcu jest! Widać w szczelinie jaśniejącą w świetle fasadę Skarbca. I jesteśmy na placu przed Skarbcem. Sama budowa kryje w sobie niespodziankę, otóż, w skale wyrzeźbiona jest tylko fasada, w środku, do którego i tak nie można wejść, jest tylko niewielkie pomieszczenie. Skarbiec ( Al-Chazna) wykuto w skale w pierwszej połowie I wieku n.e. i prawdopodobnie miał służyć jako grobowiec. Co mnie zaskoczyło? To chyba duża ilość lokalsów. Czy to na koniach, czy wielbłądach. No i przede wszystkim stragany, które stały chyba wszędzie. Oczywiście można było tam dostać wszystkie możliwe pamiątki z Jordanii. Chińszczyzna mieszała się z prostym miejscowym rękodziełem. Jakieś starocia, kamienie, szale z paszminy, magnesy, wisiorki. Dosłownie tysiąc i jeden drobiazgów. Sama Petra to oczywiście najbardziej znane miasto Nabatejczyków, którego największy rozkwit datuje się na przełom starej i nowej ery. Miasto długo opierało się władzy Rzymu, w końcu jednak uznało władzę cesarza. Ale wcale nie oznaczało to końca prosperity, wręcz przeciwnie. W tym czasie mieszkało tu nawet 30-40 tysięcy mieszkańców. Koniec miasta wiąże się z podbojami Saladyna, który przegonił stąd krzyżowców, niszcząc i plądrując przy okazji. Całości dopełniło kilka trzęsień ziemi i Petra popadła w zapomnienie. Aż do wieku XX, kiedy zaczęto tu prowadzić prace archeologiczne a zaraz potem stało się mekką turystów z całego świata.
Idąc od Skarbca po kilkunastu minutach dochodzimy do wielkiego zespołu Grobowców Królewskich. A nam z tej okazji zaświeciło słońce. Zaraz dalej dolina rozszerza się. Idziemy ulicą Kolumnową. ( Collonaded St ). Dochodzimy do Łuku Triumfalnego i powoli zawracamy. Wracamy pod Grobowce Królewskie by się im dobrze przyjrzeć. Z bliska robią jeszcze większe wrażenie. Stąd można wybrać się na ciekawy punkt widokowy na skarbiec, ale to już może innym razem… I kolejny grobowiec… Oraz zdumiewający zestaw możliwych pamiątek. Przy pomna to trochę składnicę rzeczy niepotrzebnych, ale skoro jest to sprzedawane, znaczy ktoś też kupuje. Bałem się zapytać o cenę kompletnie zardzewiałej piły ręcznej. Koło grobowców, po drugiej stronie głównej drogi mijamy wielki teatr. Mieścił on 6-10 tysięcy ludzi. Wracamy pod Skarbiec. Tu trwa polowanie na chętnych skłonnych odbyć drogę powrotną niekoniecznie na swoich nogach. Choć pełna turystów, lekko skomercjalizowana, to jednak Petra robi wrażenie

Na powrocie dopadł nas deszcz. Resztę dnia wypełniły poszukiwania sklepu, oraz dobrej knajpki z falafelami. Udało się znaleźć jedno i drugie. Zatem dzień można było uznać za udany. Jutro będziemy dalej zgłębiać Petrę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *