[latino] Islas Ballestas czyli w krainie miliona ptaków

Posted on BLOG

Latino – cz. 45
29 września 2014
Islas Ballestas czyli w krainie miliona ptaków

Paracas odwiedzane jest przez turystów zasadniczo tylko przy okazji wycieczki na wyspy Ballestas. Większość z nich przyjeżdża tu w grupach zorganizowanych z Limy i prosto z autobusu lądują na pokładzie motorówki. Wszystkie rejsy zaczynają się przed południem. Przed wejściem czeka całkiem spory tłumek. Wszystko idzie dość sprawnie i po kilkunastu minutach siedzimy w łodzi motorowej. Łodzie są pojemne, mieszczą 32 osoby na pokładzie. Układ foteli jak w autobusie. Odbijamy od brzegu.

Wpierw powoli wypływamy z portu podziwiając ptaki, obsiadające wszystko co się da – falochrony, statki, nadbrzeże.
 

Zaraz po wypłynięciu z portu, pierwszy przystanek. Jakby zamówione przez organizatorów wycieczek, pokazują się delfiny. Silnik wyłączony. Cisza, lekko dryfujemy w stronę brzegu, a w naszym sąsiedztwie bawią się w chowanego te przemiłe stworzenia. Podpływają grupowo, pojedynczo. To z lewej to z prawej. Nurkują, by niespodziewanie pojawić się niemalże na wyciągnięcie ręki.

Po piętnastu minutach ruszamy dalej. Przyśpieszamy. Motorówka jest szybka. Mkniemy unosząc się dziobem nad powierzchnią oceanu trzymając się w niewielkiej odległości od półwyspu.

Już z daleka widać El Candelabro. Wielki geoglif utworzony na piaszczysto-kamiennym zboczu. Wysoki na 180 metrów. Nie wiadomo kiedy i przez kogo został wykonany. Niektórzy szacują jego wiek na 2500 lat. Przypomina znaki znane z płaskowyżu Nasca, znajdujące się przecież wcale niedaleko. Przystajemy na chwilkę. Wszyscy oczywiście robią zdjęcia.

W tle pozują pelikany.

 Jeszcze 10 minut i dopływamy do wysp Ballestas. To niewielki archipelag złożony z kilku skalistych wysepek. Stanowią one rezerwat przyrody. Nazywa się to miejsce małym Galapagos. Zamieszkują tu niezliczone ilości ptaków: kormorany, głuptaki, pelikany i flamingi. Do tego  jeszcze pingwiny Humboldta i lwy morskie. Wyspy można podziwiać tylko z pokładu łodzi. Nie wolno schodzić na ląd. Nie martwi nas to za wiele, bo od strony wody widać chyba więcej. Już z odległości kilkuset metrów czuć i widać, że jest to rezerwat wszelakiego ptactwa. Śmierdzi intensywnie ptasim guanem. Przez setki lat było one pozyskiwane stąd i używane do użyźniania ziem uprawnych. Zaczyna się spektakl…

 Zaraz po zbliżeniu się do brzegu zauważamy pingwiny. Są niewielkie, mają po około 60 cm wysokości. Widać, nie trzeba jechać na Antarktydę, by je zobaczyć.

 

 

W roki głównej występują tu też pelikany.

Płyniemy powoli wzdłuż brzegów. Podziwiamy…

 

 

 

 

 Po kilkudziesięciu minutach pełnych intensywnych wrażeń ruszamy w drogę powrotną. Dobijamy do brzegu. Zbieramy rzeczy w hotelu. Taksówka zawozi nas na przystanek autobusowy przy Panaamericanie. Kilkanaście minut i jedziemy do Limy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *