[zobaczyć k2] – Dzień drugi. Islamabad czyli jesteśmy w Pakistanie!

Posted on BLOG

          Dzień drugi. Islamabad czyli jesteśmy w Pakistanie!                                                                                                                                                                                6 lipca 2018 r.

            Rano nie było entuzjazmu biec co sił do centrum.  Mieliśmy zajrzeć do najstarszej  części miasta. Ale na zewnątrz było  tak gorąco…. A w południe musimy ruszać na lotnisko.  Powoli zaczynamy koleny dzień. Śniadanie. Trzeba przyznać, że warunki w hotelu mamy całkiem znośne.  Apartament z dwiema sypialniami, salonem, kuchnią, dwiema łazienkami. Wszystko to na 116 metrach kwadratowych. Da się żyć 😉

            Koniec końców odpuściliśmy sobie szybkie zwiedzanie. NIespiesznie zebraliśmy się i równo  w południe wyszliśmy z hotelu. Samolot do Pakistanu odlatywał z głównego terminala. Zatem tylko kilka stacji metra i jesteśmy.  Na lotnisku spotykamy kolejną część ekipy, która doleciała tu wczesnym rankiem. Lecimy PIA, czyli narodowym pakistańskim przewoźnikiem.  Było trochę zabawy z kupnem biletów, ale warto, bo cenowo jednak byli bezkonkurencyjni. Powoli dociera do mnie, że już za chwilę, już za momencik…

          Przed startem prócz standardowej instrukcji bezpieczeństwa wybrzmiała krótka modlitwa i już możely startować. Obsługa samolotu jest mieszana. Dwie stewardessy i dwóch stewardów. Dziewczynom  bardzo podobała się męska  część obsługi. Ten uśmiech… 😉

          Lecieliśmy przez  bezkresne i puste przestrzenie południowego Pakistanu. Widać niewiele z uwagi na kiepską widoczność.

        W końcu jesteśmy. Tylko 34 stopnie.  W porównaniu z Dubajem to da się żyć. Bardzo długo czekamy na bagaże. Albo to ślamazarna obsługa albo dokładnie są  sprawdzane. Pierwsze na taśmę wyjeżdżają okręcone folią duże pięciolitrowe butle. Śmiejemy się,  że tak tu pewnie wygląda przemyt spirytusu.

         Na lotnisku czekał na nas kilka osób, w tym  Marek oraz Hanif, szef agencji  która nam to wszystko pięknie zorganizowała. Autobusem jedziemy do Islamabadu. Trwa to około 40 minut. W końcu jesteśmy w hotelu. Można wrzucić bagaże do pokoju i powitać całą  ekipę. Razem jest nas 16 osób. Sporo. Całkiem sporo. Idziemy na powitalną kolację do pobliskiej restauracji.

       Każda grupa  trekingowa musi przejść specjalną odprawę przed wyjazdem. Ponieważ nie mieliśmy czasu na wizyty w ministerstwie, urzędnik zostął  zaproszony na kolację do restauracji. Przyniósł wymagane dokumenty, podpisał co trzeba i gotowe. Powiedział trochę o tym, że bardzo mało ludzi w tym roku jest na Baltoro. Do dzis wydano około 200 zezwoleń. Wiatomość taspecjalnie nas nie zmartwiła. Wspominał  też o  zimowej akcji rarunkowej pod Nangą, pokazał zdjęcia z Bieleckim, Urubką i Eli Revol.

           Przypomnieliśmy sobie, że dziś w zasadzie jedliśmy tylko  śniadanie. Na szczęście na stoły wjechało po  chwili dużo dobrego jedzenia.  Różne chlebki, ryż, pierożki, mięso, sosy, warzywa… Tylko  alkoholu niestety brak. No cóż. Jakieś zapasy przywieźliśmy…

            Wszystko okazało się pyszne, po kilkunastu minutach zostały tylko wymiecione talerze.

          Wracaliśmy piechotą do hotelu. Był już dość późny wieczór, ale na ulicach cały czas  siedzieli ludzie, dymiły się kuchnie, zapachy kusiły….

          W zasadzie nie udało się praktycznie zapoznać z Pakistanem. Wszystko działo się tak szybko. A jutrzejsza pobudka  o 4:30 skutecznie poskromiła nasze dalsze  plany. Przed nami cały dzień jazdy. Zatem spać. Jutro będzie  przecież tyle się działo.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *