[zobaczyć k2] – Dzień osiemnasty. Khorburtse czyli schodzenia z widokami ciag dalszy…

Posted on BLOG

Dzień osiemnasty. Khorburtse czyli schodzenia z widokami ciąg dalszy.                                                                                                                                      22 lipca 2018 r.

      Rano pogoda niczego sobie. Przed nami kolejny dzień na lodowcu Baltoro. Zbieramy się powoli, dziś etap do Khorburtse, zatem powinno być krótko i przyjemnie. Zanim wyszliśmy, przez nasze obozowisko przeszła znana już nam grupa filmowców spod Broad Peaka. Musieli wyjść dziś dość wcześnie skoro już sa w naszym obozie. Po kilkunastu minutach też ruszamy.

     Ta część lodowca wygląda dość atrakcyjnie dla oczu. Wyraźne szczeliny, wartko płynące potoki. Niebo nad nami lekko tylko zachmurzone z dużą ilością przebijającego się błękitu.

      Pod górę idzie kolejna karawana. Mamy wrażenie, że na Baltoro zrobił się większy ruch. My idąc pod K2 spotkaliśmy może coś koło 50 turystów.

   Trzeba przyznać, że dzisiejszy dzień jest bardzo widokowy. Po lewej wielki Masherbrum, przed nami Biaho,  Paiju Peak, Cathedral i Trango. Po prawej  jakieś anonimowe ostre skaliste szczyty, a za plecami oddalające się z każdym krokiem Gasherbrumy i Broad Peak. I choć szliśmy już tą drogą, to mam wrażenie, że dziś cała ta sceneria robi na mnie o wiele większe wrażenie. I o wiele większa jest przyjemność z wędrówki. Czy to kwestia pogody, która jest lepsza niż poczas wędrówki w górę. A może fakt, że jesteśmy mniej zmęczeni i bardziej chętni na podziwianie widoków? W każdym razie idę i  kręcę głową w każdą możliwą stronę i się zachwycam.

    Trasa jest nam znana. Przekraczamy lodowcowy potok i niedlugo potem dochodzimy do Urdukas. Stalowe budki pełniące funkcję toalety lub prysznica niezmiernie budza we mnie zdumienie.

     Znów przypominamy sobie o upałach. Słońce grzeje z taka samą mocą jak szliśmy tędy pod górę. W Urdukas rozłożyła się grupa grupa filmowców, zatem przystajemy tylko na chwilę.

Kilka  minut przyglądam się w jaki sposób powstają ciapaty. Nasz podstawowy element każdego  w zasadzie posiłku.       Urdukas jest bardzo ładnie położone ponad lodowcem Baltoro. A szczyty wokół wyglądają jak jakaś fototapeta. Niezwykłe i zapierajace dech w piersi widoki.

       I nagle niespodzianka. Do siedzących na wielkim kamieniu członków ekipy filmowej  dochodzi  Dariusz Załuski. Kilka osób z naszej grupy trekingowej jest z nim zaprzyjaźnionych, wiec możemy podpytać o co chodzi  z tym filmowaniem. Okazuje się, że ekipa realizuje zdjęcia do filmu fabularnego o Macieju Berbece. Jest aktor wcielający się w Berbekę, sa oświetleniowcy, kamerzyści,  pani  od charakteryzacji. Razem coś koło dwudziestu osób. A Darek sprawuje opiekę nad całą grupą. No tak, lepszej osoby nie ma. Najlepszy himalaista wśród filmowców i najlepszy filmowiec wśród himalaistów. Od kilkunastu lat jeździ w góry wysokie i kręci znane i cenione filmy dokumentalne. Jest także  zdobywcą czterech ośmiotysięczników, w tym K2 i Everestu.
Zatem tajemnica wyjaśniona. Okazuje się przy okazji, że ekipa potrafi być rozmowna i już nie ma tego dystansu, który wyczuwaliśmy w bazie przy pierwszym spotkaniu. Też idą dziś do Khorburtse.

     Schodzimy dziesięć minut za Urdukas i przy potoku zatrzymujemy się na lunch. Niestety nie ma tu cienia, a słońce jest wjątkowo bezlitosne. Usiłujemy chować się po okolicznych krzakach, ale sam obiad bedziemy jeść paleni przez słońce.

     Darek zatrzymuje się przy nas na herbatkę i kolejną krótką rozmowę.       Obiad jemy szybko, nikt nie ma ochoty spalić się na słońcu. Dziś jest jeszcze więcej jedzenia i nawet jest jeszcze smaczniejsze.

      Nis siedzimy długo. Chcemy jak najszybciej dojść na miejsce noclegu. Wracaja wspomnienia sprzed 7-10 dni. Brak cienia, słońce odbijające się od jasnych kamieni. Jeszcze trzy godziny. Po drodze kilka odpoczynków. Czujemy narastające zmęczenie i odpływ sił. Cóż. Gdyby może tak nie grzało…

    W końcu Khorburtse. Dziś jest nas tu dużo. Są filmowcy,  jest ekipa himalaistów z  Gruzji wracająca z Broad Peaka i  jeszcze jacyś Azjaci. Ciasno.

      Słońce chowa się za góry i od razu robi się lepiej. Siedzimy w mesie i pijemy litry herbaty. Grupa jest mniejsza. A wieczór upływa nam na bardzo sympatycznej  rozmowie. Niektórzy w mniej licznej grupie są o wiele bardziej rozmowni. I jakże ciekawie ich się słucha. I  tylko  co  jakis czas prosimy o kolejny termos z herbatą.


Nim się zorientowaliśmy, zrobiło się już bardzo późno.  Czas spać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *