Dzień dwudziesty – Tortong czyli idziemy przez las.
10 listopada 2019
Tseram /3870m/ – Tortong /2995m/
Dziś wracamy po dwóch dniach przerwy do pięknej pogody o poranku. Trochę szkoda tych dwóch dni, bo były to bardzo widokowe dni, ale nie ma co narzekać. Mogło być gorzej… Zaczynamy bez wielkiego pośpiechu. Dziś w planie spacerek do Tortongu. Tysiąc metrów niezbyt stromego zejścia doliną. 8:30 zaczynamy.Jeszcze ostatnie spojrzenie na Tseram i góry ponad doliną.Nieśmiało pojawia się las. Ścieżka wiedzie cały czas wzdłuż potoku. Zanosi sie na przyjemny spacer.. Las znów staje się czarodziejski. Po wczorajszym długim dniu chyba przyda się nam taki odpoczynek. Prawdziwe wczasy!
Słońce nieśmiało zagląda już do naszej doliny. Oczywiście nie da się co chwilę nie odwrócić do tyłu by popatrzeć na malownicze widoki.
Po 30 minutach mijamy miejsce pełne rozwieszonych flag modlitewnych. To jedno ze świętych miejsc, gdzie przystają i modlą się pielgrzmi. W tej części Nepalu działających gomp jest bardzo mało. Trochę szkoda, bo buddyjskie klasztory, to dla mnie jeden z niezbędnych składowych stanowiących o niezwykłości Himalajów. Więcej, jak widać, jest takich miejsc, gdzie można się samemu pomodlić w drodze do celu pielgrzymki.Doliną z łoskotem przelewała się rzeka… Dziś po drodze znów mijamy 20-30 tragarzy. I towarzyszącą im grupę trekingową. Mijają nas osoby w wieku zdecydowanie przekraczającym 70 lat. A wręcz 80 lat. Niesamowite. Można? Można. Droga, choć ładna to monotonna. Cały czas idziemy po prawej stronie rzeki. Raz przy samym brzegu, a czasem trochę wyżej. Prawie bez podejść. A u mnie do problemów z zębem doszedł jeszcze Kolejny. Źle stanąłem, stopa poelciała do tyłu i naciągnąłem sobie mięsień łydki. Jak spech to pech. Idę i ledwo mogę postawić nogę.Po kilkunastu minutach opanowałem technikę stawiania stopy tak,że da się jakoś iść. Trochę też mniej boli.Ale za to lasy pierwszorzędne!Już niedaleko.
Końcówka jest trudna, bo znów źle stanąłem i teraz boli jak diabli. Nawet o zębie zapomniałem. Ostatnie kilkaset metrów idę jakieś 15 minut. I jestesmy w Tortong. Jest niewiele po 12. Spokojnym tempem zeszliśmy tu w niecałe cztery godziny. Ja prawie nie mogę chodzić. Na szczęscie do jutra sporo czasu, może się poprawi…. Tymczasem grzejemy się i cieszymy słońcem. Zeszliśmy na 3000 metrów i tlenu mamy aż nadto 😉 Po kolacji kolejny wieczorek muzyczno taneczny… Pojawił się bębenek, miejscowi zaczęli śpiewać. Na koniec jeszcze tańce…
Jutro sądny dzień. Wpierw 600 metrow podejścia, a potem blisko 2000 metrów w dół. Będzie bolało.