Jordania czyli pieszo przez pustynię. Dzień dziesiąty – Amman.
21.03.2022
Wylądowaliśmy w końcu Ammanie. W końcu, bo podczas mojego poprzedniego pobytu ominęliśmy to miasto. A przecież warto tu przyjechać! Dla targowiska, zapachu ulic, restauracji, ludzi. W Ammanie może nie ma zbyt wiele jakiś zabytków, ale przecież ileż można je oglądać 😉 Jednak wybraliśmy się na małą wycieczkę. Zaczęliśmy od imponującego amfiteatru.
Przy amfiteatrze odwiedzamy małe ale ciekawe muzeum. Potem wdrapaliśmy się na cytadelę Jabal Al-Qal’a. Raz, że ponoć ciekawa. Dwa, że widoki z niej są co najmniej ciekawe.Amman położony jest na wzgórzach. Gdzie okiem nie sięgnąć, wszystko mocno zabudowane. Trochę brakuje zieleni. Na samym wzgórzu jednak nie ma za wiele do oglądania. Z drugiej strony widzimy nowoczesne oblicze Ammanu.Ale jak wspomniałem Amman to przede wszystkim ludzie, ulice i targowiska. Zapachy przypraw, smażonych falafeli… Odgłosy klaksonów mieszające się z gwarem przechodniów i nawoływaniem muezina. Najlepiej kupić w cukierni nieziemsko słodki kunafeh, usiąść na murku i patrzeć na przetaczające się przez naszymi oczami życie.
W okolicy targu, gdzie zresztą mieści się nasz hotel jest wiele miejsc gdzie można dobrze zjeść. To oczywiście bary z falafelami, a obok nich inne bary z szaszłykami. Wszystko pyszne. Ach, fajnie byłoby mieć taki przybytek gdzieś blisko domu w Polsce. I oczywiście z sąsiadującą cukiernią z kunafehem.
I to byłoby na tyle. Wieczorem podjechaliśmy na lotnisko i fruuu do domu…