11 lipca 2023
Dzień ósmy
Jaworzyna Krynicka – Przehyba
Rano, to znaczy o 5:30, okazało się, że front burzowy przeszedł w nocy i poszedł sobie dalej. Było zauważalnie chłodniej!
Szybko należało opuścić ten cały turystyczny lunapark na szczycie Jaworzyny i dalej podążać na zachód.
Pasmo Jaworzyny jest dość płaskie i szło się sprawnie. Niestety zaczęły się polany z taaaakimi jagodami. I pojawił się dylemat… Ech .. Nim się obejrzałem już byłem w przy schronisku na Hali Łabowskiej.W schronisku żywego ducha, słychać tylko jakieś odgłosy prac remontowych. No proszę, jeszcze tylko 240 kilometrów.Przystanąłem chwilkę usiłując zrozumieć sens tablicy zachęcającej mnie do wbicia gwoździa z okazji podążania szlakiem. Sensu nie znalazłem, gwoździa nie wbiłem i poleciałem dalej.
A dalej były znów jagody.
Ogólnie Pasmo Jaworzyny jest w miarę płaskie i dość sprawnie lecą kolejne kilometry.
Jeszcze południa nie było a ja już doszedłem do Cyrli. Niby wcześnie, ale nie da się obojętnie przejść obok kuchni tutejszego schroniska. Zatem czas na wczesny obiad. W międzyczasie chmury zniknęły i nastał tradycyjny ukrop.
A potem strome i męczące zejście do Rytra.
A tam niespodzianka. Nowiutka Biedronka przy szlaku. Zakupy, picie, lody… Wszystko to, by zebrać siły na długie podejście na Radziejową. Początek po stromym topiącym się z gorąca asfalcie. Od cienia do cienia.
W życiodajnym cieniu był czas na podziwianie widoków. Choćby i na dom, pod którym stałem.
W końcu ostatni dom i zaraz wschodzę w las.
A dalej powolne tuptanie w kierunki Radziejowej.
Minąłem Niemcową i niedługo potem znalazłem się na Wielkim Rogaczu. Jeszcze zostąło jedno storme podejście.
Na szczęście było co podziwiać podczas licznych przerw. Tatry i Pieniny jak na dłoni.
W końcu Radziejowa. Mozolnie wschodząc na wieżę widokową zastanawiałem się, czy to jest najwyższa ze wszystkich znanych mi wież widokowych. Ale warto było wejść. Na zachodzie majaczyła Babia Góra. Za trzy dni powinienem tam być. A przed nią wieża na Lubaniu. Tam chyba już jutro…
Zostało jeszcze 5 kilometrów do schroniska. Niby miało nie być podejść, ale jakoś szło się ciężko…
Ale chociaż widokowo było….
Doszedłem w końcu do Przechyby. W schronisku pusto, kuchnia już zamknięta. Znów ponad 40 kilometrów, może jutro zrobić lżejszy dzień?
Statystyki: 41,2 km, 1550 metrów w górę i 1520 metrów w dół.
dzień 8/14; kilometry 298/513