12 lipca 2023
Dzień dziewiąty
Przehyba – Studzionki
Dziś według planu ma być lekko, łatwo i przejemnie. Start 6:30.
Z Przehyby czeka mnie długi grzbiet do samego Krościenka. Po drodze nawet całkiem malownicze przysiółki.Tatry cały czas gdzieś tam się przebijały na południu. Choć dobrą widocznością bym tego nie określił..Niedźwiedzia ślady już widziałem, teraz czas na tropy wilka.Równie świeże.I już widać Krościenko.Tam oddech cywilizacji, czyli sklep, owoce, cukiernia. To miał być dzień burzy i opadów. Od rana coś się niewątpliwe czaiło. Ale jak na złość w momencie jak ruszyłem z załadowanym pod korek plecakiem (zakupy… ) to się rozpogodziło, wyszło palące słońce i nie było czym oddychać.
W takich miłych okolicznościach przyrody doczołgalem się do pierwszego grzybka. Postanowiłem zjeść i odpocząć. W międzyczasie nadeszła burza, a potem jednostajny deszcz. Zatem siedziałem pod tym grzybkiem i siedziałem… Zapasów miałem dużo (nawet czereśnie!) i czekałem. W końcu padać przestało. Środkiem szlaku płynął rwisty potoczek. I wyjścia nie było. Trzeba było iść.Z tyłu zostawiałem Pieniny i Tatry.Podejście na Lubań był nawet bardzo przyjemne. Zwłaszcza, że powietrze po deszczu było znacznie lepsze. W końcu przede mną pokazała się wieża widokowa, a więc szczyt już niedaleko.Ale zanim doszedłem musiałem odeprzeć zmasowany atak jagód.Sama baza prowadzona przez krakowski SKPG całkiem przyjemna. Na tyle, że posiedziałem tam z półtorej godziny. Do noclegu było już nie dak daleko, więc skoro można…
Oczywiście na wieżę się wdrapałem, bo widok ze szczytu naprawdę fajny. Babia Gora na zachodzie…
Na południe Zalew Czorsztyński z Tatrami w chmurach.Pode mną baza.Na południe Gorc i Mogielica.Gorc z widoczną wieżą.A na wschód – Beskid Sądecki.Początek zejścia z Lubania bardzo nieprzyjemny, wąską droga pełną ruszających się kamieni. Potem już wygodna leśna droga. Głównie płasko i szybko zbliżałem się do celu..Znów pokazały się Tatry.Niecałe trzy godziny i jestem w Studzionkach. Przemiła Pani Gospodyni, miejsce znane do którego fajnie wracać.
Jutro ma być jakiś armagedon deszczowy. No to zobaczymy jutro…
Dziś było mniej, ale czy jestem mniej zmęczony? Nie wiem…
33,3 km, 1200 metrów w górę i 1430 metrów w dół
dzień 9/14; kilometry 331/513