Latino – cz. 37
Laguna Verde czyli na krańcach Boliwii
Pożegnanie, bo był to ostatni punkt programu naszej wycieczki. Znajdowaliśmy się przy granicy z Chile. Wyszliśmy z auta. Uderzył w nas silny podmuch wiatru. Ależ tu wieje! Chwila na zapoznanie sie z topografią i nie było złudzeń. By wejśc na górę, potrzeba było dwóch, trzech dni licząc z dojściem na granicę. Chyba nie mieliśmy tyle czasu. Do tego silny wiatr, który niemalże zwalał z nóg.
Laguna Verde dla odmiany była zielona. Widzieliśmy wcześniej już czerwoną i białą. Czuję, że jest to jakiś koniec. Koniec niesamowitej wycieczki która zaprowadziła nas w trzy dni z Uyuni w ten zakątek Boliwii. No to podziwiajmy, póki tu jesteśmy…
Uzgodniliśmy z kierowcami, że dowiozą nas na granicę. Z laguny do granicy było kilkanaście kilometrów. Lekko pod górę dojechaliśmy na przełęcz. Miejsce to zwie się Hito Cajon. Mieści się tu boliwijski posterunek graniczny. Okazało się, że na taki pomysł jak my, wpadło jeszcze sporo osób. Na granicy tłok. Kilkadziesiąt turystów, samochody. Granicę można przekroczyć tylko pieszo. Stajemy w kolejce i po dziesięciu minutach mamy stemple wyjazdowe. Nic za darmo, kosztowało nas to 15 boliwianów, tytułem opłaty wyjazdowej.
Stąd do San Pedro de Atacama, które jest pierwszą miejscowością po stronie chilijskiej, mamy około 40 kilometrów. Tam też mieści się chilijski posterunek graniczny. Wydawało się nam, że nie będzie żadnych problemów ze znalezieniem transportu. A jednak. Okazuje się, że te wszystkie busiki czekaja na umówionych turystów. Należało kupić bilet już w Uyuni. Nikt nie chce nas zabrać, nawet jak jest wolne miejsce. Zdumiewające. Mija godzina i nic się nie zmienia. Wszelkie próby namówienia, by po nas przyjechać kolejnym kursem nie przynoszą skutku. Kierowcy patrzą sie na nas z lekkim zdumieniem.
Kobieta cały czas gdzieś dzwoni i pyta się czy jesteśmy z tej grupy. Potwierdzamy z ochotą. Nie mamy zamiaru wysiadać. Ruszamy. Na drogowskazie jest wybór. Na lewo Argentyna, na prawo Chile. Tym razem obieramy kierunek Chile.
Jedziemy powoli po najprawdziwszym asfalcie. Równa droga prowadzi cały czas dół. W międzyczasie kobieta zdaje sobie sprawę, że my owszem z biura, ale nie mamy biletów. Kolejny telefon. Na szczęście nikt już nas nie wyrzuca, płacimy tylko po 60 boliwianów i z każdą minutą zbliżamy się do San Pedro de Atacama. Witamy w Chile.
cz. 8 – Ollantaytambo czyli najdrozszy pociąg świata
cz. 13 – Wyspa Amantani czyli z wizytą u Pachamamy
cz. 14 – Uros czyli wyspa ktora umie pływać
cz. 21 – Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry – dzień 2
1 thoughts on “[latino] Laguna Verde czyli na krańcach Boliwii”
pisz dalej! czekam na wiecej! Najlepszy opis Boliwi jaki spotkalam do tej pory! Chce wiedziec co zobaczyliscie w san pedro de atacama bo wlasnie jestem na etapie planowanie tamtejszych rejonow 😀