Latino – cz. 6
6 września 2014
Maras czyli senne uroki prowincji.
My zaś chcieliśmy wysiąść i popatrzeć. Na rynku znajduje się urzekający pomnik. Inkaska para rolników z osiołkiem na tle tarasów uprawnych w Maras. Wszystko w kolorze! Cudny turystyczny kicz.
Ruszamy w boczną uliczkę niespiesznym krokiem. Atmosfera sobotniego sennego popołudnia. Dzieci bawią się na ulicy. Czasem jakaś babcia przemknie z zawiniątkiem na plecach. Ot, normalnie.
Można zauważyć bardzo ciekawe portale wykonane z miejscowego kamienia. Właściwie każdy dom ma takie ozdobne wejście. Kolor miejscowego materiału budowlanego – kamienia, zdominował tutejszą kolorystykę.
Sennie i cicho. Policjant aż spojrzał z ciekawością jak zobaczył nas, grupkę turystów.
Można siedzieć przed domem i patrzeć na wolno płynącą rzeczywistość, ale można połączyć to z handlem. Kilka bananów, pamarańcze czy papaja. Niewiele trzeba do prowadzenia własnego interesu.
Zrobiwszy kółeczko po uliczkach wracamy na główny plac. Jest i toaleta….
I większe już stoisko z drobiazgami.
Po chwili wszyscy zaczynają tonąć w kolorowych okruchach. Każdy z gości weselnych podchodząc z życzeniami do nowożeńców sypie im nad głową garść konfetti. Niektórzy sypią nad całym tłumem co zdaje się tworzyć kolorową mgiełkę przysłaniającą to urocze zgromadzenie.
Możemy się przyjrzeć tradycyjnym odświętnym ubiorom. Choć Państwo Młodzi w strojach nowoczesnych: garnitur i biała suknia to sporo gości przyodziana wedle Tradycji.
Wyjeżdżamy z miasteczka. Kierujemy się na Moray. Kiedy po kilkunastu minutach dojeżdżamy na miejsce, okazuje się, aby wejść na teren tarasów uprawnych, należy zakupić bilet zbiorczy obejmujący cała dolinę. Czyli wspomniane wcześniej 70 soli. Nie można zaś kupić oddzielnego biletu na to konkretne miejsce. Kierowca zarzeka się, że jeszcze parę miesięcy temu sprzedawali, ale widać i tu dotarła nowoczesna forma sprzedaży. Toteż zawracamy budząc zdziwienie w oczach biletera: „Jak to? Bogaci gringos nie chcą zapłacić?”. Wracamy podziwiając góry leżące z drugiej strony Świętej Doliny. A podziwiamy, bo właśnie się trochę odsłoniły.
Pogoda sie trzyma. Znaczy chmury wiszą ale nie pada. Jeszcze nie pada.
Jedziemy szutrową drogą w kierunku tarasów solnych.
cz. 8 – Ollantaytambo czyli najdrozszy pociąg świata
cz. 13 – Wyspa Amantani czyli z wizytą u Pachamamy
cz. 14 – Uros czyli wyspa ktora umie pływać
cz. 21 – Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry – dzień 2