18 sierpnia 2012
Dzień 10. Uzbekistan. Buchara
Rano jesteśmy w Bucharze. Zaczyna wychodzić z nas zmęczenie ciągłą jazdą. To już 10 dzień i prawie 4500 km za nami. Zostaniemy tu do jutra. Odpuszczamy sobie dziś intensywne zwiedzanie. Będziemy odpoczywać. Z nieba leje się ukrop. Nawet miejscowi mówią, że jest „żarka”. Znajdujemy stary, ponad 150 letni dom w centrum, 100 metrów od placu Lyabi Hauz. Za 5 dolarów od osoby. Gospodarz domu jest Rosjaninem. W czasach młodości był lekkoatletą. Specjalność – bieg na 100m, rekord 10,4s. Wspomniał też, że był w Warszawie na zawodach lekkoatletycznych. Potem został trenerem, a na koniec wyniósł się do Buchary.
Buchara, kolejne miasto z wielką historią, siedziba chana, miejsce znane z największych bazarów w Azji Środkowej. Najważniejszym miejscem dla mieszkańców jest niewątpliwie plac Lyabi-Hauz. Na środku znajduje się basen z wodą, niegdyś jeden z dwustu w mieście, służący do zaopatrywania mieszkańców w wodę. Dziś wokół niego w parku pod drzewami, w kawiarnianych ogródkach gromadzą się wieczorem mieszkańcy Buchary. Siedzą, rozmawiają, piją herbatę, graja w szachy.
Siedząc tak można przyjrzeć się pięknym Buchariankom, jak widać nie tylko ja się patrzę 😉
Kuchnia uzbecka, jak widać na poniższym zdjęciu jest bardzo przyjazna wegetarianom 😉 Szaszłyki, lagman, somsy, kurczak, zupa szorba, płow. Swoją drogą nie spotkałem jeszcze tak mięsnej i ciężkiej kuchni. Ale jedzenie pyszne!
Na bazarze można kupić pamiątki po Imperium.
Jak widać, bez macbooka nie da się sprzedać dywanów i obrazów 😉
Jest w czym wybierać.
Najciekawszym miejscem w Bucharze jest plac położony pomiędzy Meczetem Kalon i medresą Mir-I-Arab, gdzie stoi symbol miasta – minaret Kalon. Wysoki na 47 metrów, zbudowany w 1127 roku. Przetrwał Dżingis-Chana, który miał w swoim zwyczaju równanie z ziemią wszystkiego co zdobył. Minaret ten go jednak urzekł – w swoim czasie był najwyższy w Azji Środkowej – i odstąpił od zburzenia. Przetrwał też liczne trzęsienia ziemi, ułożony jest na warstwach z trzciny, co ma zabezpieczać przed wstrząsami. No i przetrwał ostrzał rosyjskiej artylerii w 1920 roku – choć został trafiony w kilku miejscach.
Wracały w pobliże placu. Błądząc po uliczkach widzę uchylone drzwi, a w środku… najprawdziwsza synagoga! Żydzi, jedyna pamiątka po całkiem licznej diasporze mieszkającej w Bucharze przez wieki.
Z boku placu Lyabi-Hauz stoi pomnik legendarnego filozofa Hodży Nasruddina.
Medresy przy placu pełne uroku
Kupić, nie kupić… popatrzeć można.
Na kolację pilaw, czyli smażony na oleju ryż z kawałkami baraniny i warzyw. Z dodatkiem sadzonego jajka. Wieczorem plac Lyab Houz zapełnia się. Tłumnie schodzą się tu mieszkańcy, siedzą wokół basenu, który w nocy oświetlony jest niczym dyskoteka migającymi kolorowymi światłami. Oblegany jest pomnik Hodży Nasruddina siedzącego na koniu, co chwila jakiś dzieciak się na niego wspina, co chwila Uzbecy przy nim robią sobie zdjęcie.
Dobra, tyle na dziś. Czas spać.