25 sierpnia 2012.
Dzień 17. Kirgistan. Pik Lenina.
Poranek bezchmurny wita nas obłędnym widokiem na Pik Lenina jak i wiele innych okolicznych pomniejszych szczytów. Wszystko w porannym wschodzącym słońcu. Pięknie jest.
NIedaleko widać namioty Bazy pod Pikiem.
Szczyt prawie 4 kilometry wyżej niż my.
Na śniadanie mamy zaproszenie od Kirgiza z jurty. Chleb, mleko, miód, masło i dżem.
Żona gospodarza uskarża się na przeziębienie. Kirgiz prosi nas o przejrzenie jego apteczki i przetłumaczeniu nazw leków, które ma od turystów. Przesiewamy apteczkę z leków przeterminowanych. Znajdujemy aspirynę. Powinna pomóc.
Pamiątkowe zdjęcie z miejscowymi.
Czas na wypas. Ostatni w tym sezonie. Jutro stado rusza w dół.
Jedziemy w górę na koniec moreny. Mijamy po drodze bazy komercyjnych wypraw.
Na wyposażeniu nawet stół bilardowy 😉
Dalej się dojechać nie da. Jesteśmy na wysokości 3850m.
W planie mamy spacer w stronę pierwszego obozu. Co za miła odmiana po tych wszystkich dniach spędzonych w aucie.
Po drodze cierpliwie pozujący do zdjęcia świstak
A także jaki.
Idziemy w stronę przełęczy. Ścieżkę cały czas pięnie widać.
I jest w końcu przełęcz. Wysokość 4070m.
Z przełęczy piękne widoki widoki na lodowiec spod Pika. Wszędzie góry. Magicznie.
Tadkowi mało było. Poszedł zdobyć jakąś górę 😉
Krótka drzemka i w dół. Przy samochodzie spotykamy grupkę Kirgizów. To rodzina pasterzy. Jutro zwijają jurtę i wracają do wioski w dolinie. Z tej okazji podjechali na pożegnalną wycieczkę w góry. Załapaliśmy się na poczęstunek: melon, lepioszka i jakieś placuszki.
Z góy na koniach nadjechali dwaj Kirgizi z jakimś wyposażeniem z wyższych obozów.
Zostajemy w tym miejscu na nocleg. Słońce coraz niżej.
W dole baza, Dolina Ałajska i Góry Ałajskie.
Piękny dzień.