11 września 2012.
Dzień 34. Issyl-kul.
Na poczcie wysłałem wszystkie kartki. Panie na poczcie potrafiły zirytować i zadziwić. Wchodzę, proszę o znaczki, kobieta po kirgisku przez dwie minuty mi tłumaczy, że jest przerwa obiadowa. Faktycznie, siedzą przy biurkach w głównej sali i jedzą. Więcej czasu zajęło pani wytłumaczenie, że jest przerwa niż jakby mi sprzedała te znaczki. Po jakimś czasie ktoś sie ulitował i sprzedał. Co za kraj… 😉 Jedziemy na granicę KIR-KAZ mając po drodze i takie widoki.
Na przejściu niespodzianka. Nieczynne. Od dwóch lat na dodatek. No to pięknie. Pogranicznik kirgiski tłumaczy, że nieczyne, bo Kazachopwie się boją Kirgizów. A on tu siedzi i pilnuje, by przejścia nie rozkradli. Wokół typowa granica przyjaźni. Zasieki, pas zaoranej ziemi. Ciekawe, czy Kazachowie się tak samo tłumaczą z drugiej strony. Wracamy.