Główny Szlak Beskidzki czyli 500 kilometrów w Beskidzie – dzień 7

Posted on BLOG

10 lipca 2023

Dzień siódmy
Regietów – Jaworzyna Krynicka

Start tradycyjnie przed szóstą rano. Baza jeszcze cicha.

Przy samej bazie wręcz chłodno, ale wystarczyło przejść kawałek i od razu bucha suche i rozgrzane powietrze. Na początek podejście na Kozie Żebro. Nawet jak się wyjdzie lekko zaspanym, to szybko można się obudzić. Stromo, bardzo stromo. I tak od razu…

Na szczycie byłem nie tylko obudzony, a nawet już zmęczony 😉 Z lekkiej przerwy między drzewami udało się wypatrzyć Jaworzynę, mój dzisiejszy cel. Coś daleko…W tym miejscu zamiast iść zgodnie z czerwonym szlakiem do Hanczowej skręciłem w lewo do Wysowej. Doprawdy nie rozumiem czemu GSB nie idzie przez Wysową. Uzdrowisko, sklepy, noclegi, restauracje, apteka… W Hańczowej tylko cerkiew ładniejsza…

W Wysowej oczywiście sklep. Powoli żegnamy się z dzikimi górami, teraz powinno być łatwiej. Zjadłęm śniadanie, uzupełniłem zapasy i można ruszać.
Idąc przez  Hutę Wysowską rozpoznałem miejsce po dawnej bazie SKPB Rzeszów, aż się łezka w oku zakręciła… Potem wciąż asfaltem dodarłem na Przełęcz Hutniańską. Asfalt się konczy a ja schodzę do do Ropek. Po drodze jakiś nieco egzotyczny zwierzyniec.

Na skrzyżowaniu szlaków zrobiłem sobie przerwę. Od natłoku tabliczek można było dostać oczopląsu.A potem dalej czerwonym. Ten odcinek nie jest porywający, przebijamy się do doliny rzeki Białej Trochę szkoda, że szlak nie prowadzi przez pobliską Lackową. Przekraczam Białą, z racji trwających upałów nie ma problemów z jej przekroczeniem. Nawet butów nie trzeba ściągać.Niby jeszcze przed południem, ale skwar straszny. A dziś niestety duża część drogi prowadzi nasłonecznionymi łąkami. A ponieważ przekraczam góy rusztowe, więc cały czas: góra, dół, góra, dół…Przede mną Mochnaczka. Nadzieja na cień i sklep. Cały czas nade mną góruje Lackowa. Naprawdę z tej strony budzi respekt. Jaworzyna niby już bliżej, ale jakoś tak wygląda wciąż daleko.Przed Mochnaczką nawet ładne widoki, gdyby jeszcze tak słońce nie paliło. W Mochnaczce sklep. Cola, lody. Jakoś trzeba się schładzać. Potem podejście na Huzary i niedługo potem ląduję w Krynicy. Gorąco. Na widok reklamy Kryniczanki mam wielką ochotę wskoczyć do tej butelki.Sklep, apteka i obowiązkowo Bar za Rogiem. Przede mną jeszcze „tylko” Jaworzyna. Z Krynicy czerwony szlak znów idzie cokolwiek dyskusyjnie. Pakuje się na grzbiet, by zaraz z niego spaść. A potem asfalt i dopiero właściwe podejście na Jaworzynę.
Zatem czas na autorski wariant. Wpierw podejście na Przełęcz Krzyżową i zejście pod wyciąg. A potem powolne, bardzo powolne podejście na Jaworzynę. Ma szczycie Miasto Duchów. Zabudowania, bary, restauracje, knajpy, wyciąg. Żadnego człowieka. Pusto.  Na wschodzie dostrzegam Lackową i sąsiedni Busov.

Śpię w Krynickiej Kolibie. Polecam wszystkim. Luksusowy pokój z łazienką za jedyne 70zl.
Dziś połowa szlaku za mną. I tyleż przede mną. Ale teraz większą cywilizacja…

Wczoraj było ciężko, ale dziś łatwiej nie było. Wspomniane góry rusztowe. Ciągłe podejścia, większość w pełnym słońcu potrafiło dać w kość.

Statystyki na dziś: 38,3 km. 1870 metrów górę i 1290 w dół.

dzień 7/14;  kilometry 257/513

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *