[indie] Ladakh. Dzień 26

Posted on BLOG

11 lipca 2012
Pangunagu (4600m) – Leh (3600m)

Rano budzimy się z nadzieją, że ktoś po nas przyjedzie.


Zjadamy śniadanie w uroczych okolicznościach przyrody.

Potem krótki spacerek po okolicy, spotykamy taką piękną jaszczurkę.

Auto przyjechało około 9 rano, jeszcze tylko zażyczyliśmy sobie, by przed powrotem podjechać nad same jezioro.

Wszędzie biało i słono.

Wracamy. Po pół godzinie dojeżdżamy do drogi Manali -Leh. Pierwotny plan zakładał, że z Leh będziemy wracali przez Tso Moriri i Tso Kar i dalej do Manali. Taka, nieco naokoło, trasa zajmuje trzy dni. Jednakże pomni doświadczeń z nieprzejezdnymi drogami, nie ryzykujemy powrotu autobusem. No i ta świadomość, że dwa dni w ścisku i przy głośnej muzyce..Kupiliśmy bilety na samolot, bo akurat były za ok. 130 dolarów. Toteż kierunek na dziś to Leh.

Przy drodze sporo dzieje. A to pozostałości po budowie/remoncie drogi…

A to nomadzi, którzy wybrali okolice bardziej dostępne, niż te które przemierzyliśmy pieszo.

Przed nami jedna z najwyższych przełęczy, czyli Taglang La.

Droga Manali -Leh, chyba jak każda inna jest w permanentnym remoncie/budowie. Robotnicy śpią przy miejscu pracy. A pracuje ich tu tysiące. Choć słowo „pracują” nie jest do końca adekwatne. Ilekroć mijaliśmy brygady przydrożne to z reguły była przerwa, albo co najwyżej pracowały dwie osoby, a dwadzieścia patrzyło się na ta robotę 😉 W Indiach obowiązuje wąska specjalizacja w pracy. Jedni tłukli ręcznie kamienie na niemalże piasek, drudzy transportowali go na drogę, a jeszcze inni uklepywali go łopatą ;-). Obrazek z betonowania przęsła mostu. Betoniarka stoi 15 metrów od przęsła. A ok 20 ludzi stoi w kole i podaje sobie kilka tac z betonem. Jakby betoniarka stanęła bliżej – nie mieliby zajęcia….

I jest przełęcz. Druga co to wysokości. 5328 metrów n.p.m. Tym razem w końcu na nas nie robi wrażenia. No ale z taką aklimatyzacją… 😉

Widoki na dalszą drogę, ku Dolinie Indusu.

Zjeżdżamy bardzo długo. Po drodze, zaraz za osadą Rumtse pojawiły się fantastyczne skały. Te kolory i kształty.

Dojechaliśmy do Indusu. Miejscowość Upshi. To pierwsze miejsce w Ladakhu jakie widzą turyści przyjeżdżający od strony Manali. Jest gdzie zjeść. Oczywiście zamawiamy pierożki momo z nadzieniem mięsnym.

Na późne popołudnie jesteśmy w Leh. No to prawie jak przyjazd do domu. To już nasz trzeci pobyt. Jest blisko połowy lipca. Miasto zmieniło się nie do poznania. Tłumy turystów, wszystko czynne o wiele dłużej niż kilka tygodni temu. Za to częściej siada prąd. Kolacja tradycyjnie na dachu z widokiem 😉

W hotelu też prawie jak w domu. A śpi się rewelacyjnie. Ileż tu tlenu w powietrzu! 😉

Dzień 1. Warszawa – Leh
Dzień 2. Leh – Hemis – Thiksey – Leh
Dzień 3. Leh – Khardung La – Diskit – Turtuk
Dzień 4. Turtuk – Hunder – Diskit – Panamik
Dzień 5. Panamik – Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso – Leh
Dzień 7 Leh – Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru – Wanla
Dzień 10 Wanla – Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta – Photaksar
Dzień 12 Photaksar – Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC – Gongma
Dzień 14 Gongma – Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La – Omang
Dzień 16. Omang – Hanumil
Dzień 17. Hanumil – Padum
Dzień 18. Padum – Parkachik
Dzień 19. Parkachik – Kargil

Dzień 22. Leh – Karzok
Dzień 23. Karzok – 5200m
Dzień 24. 5200m – Changpa
Dzień 25. Changpa – Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu – Leh

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *