Jordania czyli pieszo przez pustynię. Dzień ósmy – Petra.
18.03.2022
Rano obudziłem się ze świadomością, że dziś nie trzeba dźwigać ciężkich plecaków…. Noc w łóżkach, dużo picia i dobra kolacja wystarczająco nas zregenerowała. To będzie piękny dzień.
W Petrze byłem trzy lata temu. Wtedy było to półtorej dnia, a przecież jest tu co robić przez dobre 3 dni. Plan jest taki, że zaczynamy od Małej Petry i Szlakiem Jordańskim dojdziemy do Petry. Rano już czekają na nas umówione taksówki. Po drodze zatrzymujemy się przy kasie koło głównego wejścia, by uaktywnić nasze bilety. W Małej Petrze tego się zrobić nie da.
Z biletami w ręku wsiadamy do aut i po kwadransie jesteśmy na miejscu. Mała Petra po prostu jest….mała. I dość pusta, co akurat nas bardzo cieszy.
Tu też nie może zabraknąć straganów. A ominąć się ich nie da….Dziś tempo spokojne, mamy cały dzień na Petrę. Dobre pół godziny kręcimy się po Małej Petrze zaglądając chyba w każdy zakątek. W końcu ruszamy na południe, w kierunku Petry. Ledwo skręciliśmy w jakąś bezimienną wadi naszym oczom ukazały się zabudowania nomadów. Długo przecieraliśmy oczy ze zdziwienia widząc przykrycie dużego namiotu. Nawet tu Piwnicznaka dotarła…Szlak Jordański nawet tu nie jest znakowany, trzeba iść wpatrując się w mapę. Oznaczeń może nie ma, ale za to widzimy nader ciekawą infrastrukturę turystyczną.Ścieżka wspina się po skałach, a raczej po wymurowanych stopniach. Jest coraz bardziej widokowo. Droga coraz ciekawsza, wiedze teraz niezbyt szeroką półką skalną zawieszoną kilkaset metrów nad doliną. Czasem bez zabezpieczeń.A w innych miejscach wygląda już zupełnie inaczej, i to inaczej jakoś nam się niespecjalnie podoba. Choć można mniej koncentrować się na drodze a więcej na widokach, które są coraz bardziej oszałamiające.Co chwila mijamy kolejną herbaciarnię z „Best View in the World” I tak dochodzimy do Klasztoru Ad-Deir, jednego z symboli Petry. Można wspiąć się na pobliską skałkę, bo widok jeszcze lepszy. Z góry widzimy centrum Petry z Grobowcami Królewskimi.Zejście z Monasteru wiedzie uliczką pełną straganów. Uwaga. Im wyżej tym taniej. Dziury z skałach mogą służyć nie tylko za schronienie dla ludzi… Można sobie na przykład wydłubać ze skały choćby i garaż.I tak trafiamy w samo serce turystycznej Petry… Tu trafiamy na tłum turystów przemieszczających się tam i z powrotem.Zatem zbaczamy z ulicy Kolumnowej i górnym trawersem zbliżamy się do Grobowców Królewskich. Z naszej drogi widać dużo więcej, choćby i pozostałości największej świątyni. Wchodzimy lekko schowanymi, wyżłobionymi w skale schodami, by spojrzeć na Skarbiec – symbol Petry z zupełnie innej perspektywy. Schodów jest dużo, na dodatek są dość strome. Ale dzięki temu szybko zdobywamy wysokości i z każdą minutą widok na Petrę jest coraz lepszy.Dalej schodami w górę. Dyszymy…Oczywiście najlepszy punkt widokowy zajęty jest przez herbaciarnię. Cóż.. Jakoś mnie to nie dziwi… Ceny jednak nie zwalają z nóg zatem kusimy się na gorącą herbatę, kawę lub zimną colę według preferencji. Oczywiście można zobaczyć Skarbiec nie tylko ze wspomnianej herbaciarni, ale widoki już nie są tak spektakularne.Gdzieś obok swój obóz ma Beduin z Petry.Wracamy tymi samymi schodami. I wychodzimy na Grobowce Królewskie.I jesteśmy w końcu w miejscu, gdzie zasadniczo wszyscy zaczynają wizytę w Petrze czyli pod Skarbcem. Można poprzyglądać się lokalsom… Wracamy bardzo widowiskowym wąwozem Al-Siq, który robi nie mniejsze wrażenie jak sama Petra. Choć my, wspominając choćby Wadi Aheimar aż pod takim wielkim wrażeniem nie jesteśmy.
Wieczór znów spędziliśmy w Wadi Musa poszukując miejscowych smaków. Z racji sąsiedztwa z Petrą pełno tu knajp dla turystów z kosmicznymi cenami. Udało się nam jednak znaleźć lokalny bar gdzie prócz nas byli tylko sami miejscowi. Proste stoły, atmosfera stołówki, ale jedzenie nie dość, że pyszne to jeszcze w normalnych cenach. Rano kierujemy się na Amman