Latino – cz. 4
5-6 września 2014
Cuzco czyli witamy w krainie Inków
Po kilku godzinach podnosimy się z łóżek. Czynimy to powoli i bez nadmiernego wysiłku. Pamiętamy, że miasto położone jest na wysokości 3325 metrów npm. Zalecana lekka aklimatyzacja. Miejscowi wychwalają liście koki jako doskonały środek ułatwiający przekonanie się do mniejszej ilości tlenu w powietrzu. Po prawdzie, to zalecają je na wszelkie niedomagania. Zarówno fizyczne jak i psychiczne. Na dzień dobry w hotelu dostajemy mate de coca, czyli herbatkę z listkami. Nie smakuje jakoś nadzwyczajnie. Niczym wywar z siana, choć nie wiem skąd te porównania, bo takowego nigdy nie próbowałem.
Liście są wszędzie. Można kupić je zasadniczo wszędzie, najczęściej na bazarze. Peruwiańczycy powszechnie je stosują, wkładając kilka listków pod policzek i powoli żują. Wrażenie pobudzające jest tylko lekko odczuwalne. By zwiększyć te doznania należy podczas konsumpcji dodać trochę wapna.
W międzyczasie do naszego hotelu przyjeżdża Bartek. On dla odmiany znalazł się w Cuzco podróżując przez Pragę, Madryt i Limę.
Jest tez i targ. Bartek po chwili zmienił się w tubylca.
Są dwa sposoby dotarcia do Machu Picchu. Pierwszy, nieprzyzwoicie drogi a zarazem prosty i drugi, znacznie tańszy ale z fantazją i dość czasochłonny. Ten tańszy – to łącznie 7 godzin z jedną lub dwoma przesiadkami w lokalnych środkach transportu, krętą droga przez góry i wysoką przełęcz Abra Malaga /4350m/ plus 12 kilometrów spaceru przez dżunglę wzdłuż rzeki po torach kolejowych. Niestety okazało się, że gdzieś w okolicy Santa Teresa miejscowi protestowali sobie przeciwko czemuś, a stosowali techniki niczym Samoobrona, czyli zablokowali drogę. Nic, że w ten sposób odcinali się od turystów i ewentualnego zarobku, ale jak protest to protest. Pozostała druga alternatywa. Pociąg dla bogatych i leniwych turystów. 112$ w obie strony. 1/8 naszego całego budżetu na miesięczny wyjazd. Co było robić? Bilety do Machu Picchu kupione. Kosztowały swoją drogą majątek, bo jakieś 180zł. Zacisnęliśmy zęby i kupiliśmy. Z żalu poszliśmy na herbatkę, z liśćmi koki oczywiście. Jedynym plusem tego zamieszania było to, że mamy jutro pół dnia ekstra na dodatkowe atrakcje. Szybko ustalamy co i jak, za mawiamy na jutro taksówkę, która będzie nas woziła po okolicznych atrakcjach.
Albo prezerwatywy…
Z muzeum można podziwiać nocną panoramę Cuzco.
Wstaliśmy dość wcześnie, bo już około 5 rano. Nie był to jakiś wielki wyczyn, w tym samy czasie w Europie była godzina 13 😉 Ale dzięki temu mieliśmy czas by wyskoczyć na miasto i zobaczyć co nieco. Był wczesny poranek, ludzi niewiele, deszcz odstąpił od opadu.
Zaraz na początku natrafiliśmy na piekarnię emitującą tak kuszące zapachy, że nie pozostało nic innego jak zatrzymać się i zjeść pyszne bułki w ramach przedśniadania.
Cuzco położone jest pomiędzy górami. Centrum zlokalizowane jest w w dolinie, a dzielnice pną się ku górze w myśl zasady, że im wyżej tym biedniej. Na samej górze pobudowane są prawdziwe slumsy. Toteż spacerując nie da się uniknąć takich podejść jak na poniższym zdjęciu.
Nie trzeba ogrodzeń z drutem kolczastym, wystarczy na murze posadzić kaktusy 😉
Liście koki są nawet na murach…
Schodzimy ku centrum.
I dochodzimy do Plaza de Armas. Jest to główny plac miasta, centrum życia towarzyskiego, turystycznego i kulturalnego. Kiedyś, za czasów Inków, znajdował sie tu pałac królewski. Hiszpanie obrócili wszystko w pył i pobudowali plac i dwa wielkie kościoły. Katedrę, widoczną po lewej i kościół jezuitów.
Na środku placu znajduje się fontanna i pomnik ostatniego króla Inków Atahualpy.
Wokół niewysokie kamieniczki, z charakterystycznymi drewnianymi podcieniami i balkonami.
Największą budowlą na placu jest katedra. Zbudowana w stylu kolonialnego baroku w połowie XVI wielu przez Hiszpanów na ruinach pałacu królewskiego. Mamy szczęście, zaraz zaczyna się msza święta i wejście jest za darmo. No to idziemy!
W środku zdjęć nie wolno robić. To zresztą reguła w Peru. Trzeba płacić i żadnych zdjęć. Tym razem się udało z biodra coś ustrzelić.
Wnętrza są ogromne i dość ciemne. W środku doliczyć się można około czterystu obrazów. Złocenia, zdobienia, przepych. Przy jednym z ołtarzy rozpoczyna sie właśnie msza święta.
Wychodzimy z katedry i rozglądamy się jeszcze po placu.
Obok stoi kościół jezuitów z imponującą fasadą. W XVII wieku Jezuici postanowili wybudować tu kościół, który przyćmi sąsiednia katedrę. Zdążyli postawić i ozdobić fasadę, gdy na wskutek skargi miejscowego biskupa, sam Papież przysłał list zakazujący mnichom epatowanie bogactwem i przepychem. W związku z tym wnętrza są już dość skromne.
Zbieramy się do hotelu, taksówka już czeka. Ruszamy w kierunku Świętej Doliny i Machu Picchu.
*********************************************************************************
Informacje praktyczne
– taxi z lotniska – wytargowane 20 soli. Da się oczywiście taniej. Najlepiej wyjść z lotniska i machać przy drodze. Pewnie za 7-10 soli cos się znajdzie.
– hotel Balcon Cusqueno Hostal 9USD/os http://www.balconcusquenohostal.com
– butla z gazem 200g – 16 soli
– danie obiadowe (wielka porcja) – 12-15 soli
cz. 8 – Ollantaytambo czyli najdrozszy pociąg świata
cz. 13 – Wyspa Amantani czyli z wizytą u Pachamamy
cz. 14 – Uros czyli wyspa ktora umie pływać
cz. 21 – Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry – dzień 2