Latino – cz. 9
7 września 2014
Machu Picchu czyli pocztówka z Peru.
Na wschód się zatem spóźniliśmy, ale na nasze szczęście nie było zbyt efektownie, bo chmury rozstępowały sie dość opornie. Podchodzimy powoli do góry lasem o wyraźnym tropikalnym charakterze.
Wchodzimy. Co by nie powiedzieć to pierwszy widok od razu robi wrażenie. Mamy szczęście. Chmury odchodzą precz i zostaje piękny błękit i góry po horyzont.
Przy wejściu jest trochę ciasno. Wiadomo, każdy staje, patrzy i bierze się za robienie niezmierzonej ilości zdjęć. Podchodzimy troszkę powyżej. Pięknie w tle widać imponujący szczyt, to Huayana Picchu. Będziemy tam później podchodzić, choć z stąd nie mam pojęcia którędy. Jej ściany wydają się być niemal pionowe. Ale tym będziemy się martwić później.
Historia tego miejsca sięga połowy XV wieku, kiedy za czasów największej potęgi Państwa Inków wybudowano tu miasto. Machu Pichu w języku keczua oznacza Stary Szczyt. Położone wysoko ponad doliną rzeki Urubamba, która otacza je z trzech stron, na grzbiecie pomiędzy dwoma górami – Machu Picchu i Huayna Picchu. Zbocza stromo opadają ku rzece. Z dołu praktycznie nie da się dostrzec żadnego zabudowania. Przetrwało około 100 lat, po podboju kraju przez Hiszpanów zostało opuszczone i z czasem zapomniane. Z biegiem lat dżungla ukryła to miejsce przez światem. Nie jest jasne kto w końcu odkrył je na nowo. Czy był to pewnie Niemiec w drugiej połowie XIX wieku, czy amerykański uczony w roku 1911. Należy jednak z rezerwą podchodzić do tych faktów. Zapewne miasto było znane miejscowym, żyjących w tej okolicy. Czy to z opowieści czy też niektórzy widzieli je na własne oczy. W każdym razie odkrycie stanowiło spora sensację w świecie i zaistniało w powszechnej świadomości jako legendarne święte miasto Królestwa Inków.
W latach świetności mieszkało tu około 750 osób. Byli oni samowystarczalni w wodę i pożywienie. Woda płynąca z góry rozprowadzana była specjalnymi kanałami, a tarasy uprawne zapewniały udane zbiory. Samo Machu Picchu dzieliło się na część miejską i rolniczą. Część rolnicza to oczywiście spektakularne tarasy uprawne. Miasto z kolei też było podzielone na trzy dzielnice. W pierwszej mieszkali kapłani i arystokracja, w drugiej pospólstwo. Trzecia, najważniejsza, to część w której zlokalizowane były świątynie i miejsca kultu.
Słońce powoli wychodzi zza chmur pięknie oświetlając całość.
Wyszliśmy na najwyższy punkt, w miejsce gdzie znajdował się dom strażnika.
Widać stąd odległe zaśnieżone szczyty gdzieś na horyzoncie.
Są widać przyzwyczajone do bycia wielką atrakcją tego miejsca. Niespiesznie sobie spacerują, od niechcenia skubiąc trawę i patrząc kątem oka na kłębiący się tłum turystów robiący im milion zdjęć. Może są zatrudnione na etacie Ministerstwa Turystyki, kto wie?
Ale przyznać trzeba, że komponują się tu doskonale. Niczym jeleń na rykowisku na tle oświetlonego zachodzącym słońcem lasu. 😉
Przy wspomnianym domku strażnika także i my robimy sobie ulotną sesje zdjęciową.
Niektóre rośliny wyglądają znajomo, ale tu są znacznie bardziej dorodne. Jak ten krzak aloesu.
Opuszczamy tarasy uprawne i wchodzimy do miasta. Zaczynamy od wzgórza świątynnego. Wstęp mieli tu tylko i wyłącznie kapłani. Znajdowało się tu obserwatorium, Słoneczna Wieża i najważniejsza Świątynia Trzech Okien. Inkowie praktykowali kult słońca, które było dla nich najważniejszym bóstwem. Kapłani rok do roku odgrywali spektakl przed wystraszoną ludnością Ludzie wystraszeni faktem, że słońce jest coraz mniej przychylne i przez to znika szybciej czyniąc dzień krótszym zwracali się do kapłanów. W dzień przesilenia kapłani upraszali Słońce składając ofiarę, by nie znikało. Mieli widać dobre kontakty, bo już nazajutrz dzień stawał się dłuższy. I tak rok w rok…
Ze wzgórza świątynnego schodzimy w stronę głównego miejskiego placu.
Zaglądamy do części, w której mieszkali zwykli mieszkańcy. Prócz mieszkań mieli tam także swoje warsztaty. A my mamy znów gdzie pozować do grupowego zdjęcia.
Wracamy na główny plac.
Na godzinę 11 mamy zaplanowane wejście na Huayana Picchu.
Spis treści:
cz. 8 – Ollantaytambo czyli najdrozszy pociąg świata
cz. 13 – Wyspa Amantani czyli z wizytą u Pachamamy
cz. 14 – Uros czyli wyspa ktora umie pływać
cz. 21 – Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry – dzień 2