Latino – cz. 30
18 września 2014
W krainie wulkanów czyli pościg za błękitem nieba
Rankiem widok za oknem nie nastrajał zbyt optymistycznie. Nic się nie zmieniło od wczoraj. Chmury i silny wiatr. Jednak jak się bliżej przyjrzeć to była nadzieja. Daleko na wschodzie widać było cieniutki niebieski pasek nad horyzontem. Był to jakiś mały promyk nadziei.
Jechaliśmy droga gruntową, szeroką i piaszczystą. Dużo muld i dziur. Tempo całkiem powolne, ale trzęsło naprawdę mocno. W każdym kierunku, gdzie by nie spojrzeć, wulkan. I nasza cienka niebieska linia cały czas powoli i systematycznie się powiększa. Może wiec będzie ładnie. Tymczasem robię kilka zdjęć z aparatu Bartka.
Jedziemy przez krainę bezimiennych wulkanów. Wszystkie to pięciotysięczniki, wyniesione ponad płaskowyż 1,5-2 kilometrów. Z lewa, z prawa, z przodu i tyłu.
Błękitu coraz więcej. A najbardziej radują chmury zmieniające powoli kolor z ciemnego na jasne. Na dodatek zaczynają się pięknie układać na niebie tworząc niezwykłe i szybko zmieniające się kompozycje.
Odkrywam, że mój aparat może robić jednak jakieś zdjęcia. Tylko trzeba zakleić styki łączące obiektyw z body. Jest nadzieja. Co prawda nie mam pewności co z tego wyjdzie, ale na wyświetlaczu coś tam widać. Aparat działa tylko w trybie największej przesłony, co nie jest dobra wiadomością z dwóch powodów. Raz, że głębia ostrości jest niewielka. Dwa, że przy tak małej głębi ostrości ciężko będzie poprawnie wyostrzyć. A ostrość z racji zaklejonych styków mogę ustawiać tylko manualne. Czyli zdjęcia zwierząt, ptaków i wszelkich obiektów w ruchu mogę sobie darować… Zapowiada to całkiem nową jakość w kategorii obsługi aparatu, ale jak się nie ma co się lubi….
Z prawej mijamy aktywny wulkan. Z mniejszego wierzchołka wydobywa się dym. To wulkan Ollague /5865m/ Leży dokładnie na granicy z Chile. Domagamy się postoju by na spokojnie przyjrzeć się widokom. Ale kierowca mówi, że za chwilę będzie piękne widokowe miejsce postojowe.
I ma rację. Po pięciu minutach stajemy w tłumie innych jeepów w Punkcie Widokowym Wulkanu Ollague. Nie dość, że widok jest doprawdy niesamowity, to jeszcze niebo zostało przepięknie ozdobione delikatnymi chmurkami. Ależ to wygląda!
Z lewej wulkan Caquella, z widowiskową chmura nas swoim wierzchołkiem.
Na wprost wulkan Canapa
I wreszcie po prawej wulkan Ollague.
Dobrze widać dymiący boczny wierzchołek.
Udaje się zrobić także panoramę wszystkich trzech wulkanów.
Po 30 minutach powoli zbieramy się do samochodów.
Pogoda zrobiła się przepiękna. Dalej musi być tylko lepiej. I będzie już za chwilkę… cdn
cz. 8 – Ollantaytambo czyli najdrozszy pociąg świata
cz. 13 – Wyspa Amantani czyli z wizytą u Pachamamy
cz. 14 – Uros czyli wyspa ktora umie pływać
cz. 21 – Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry – dzień 2