30-31 maja 2014
Marrkesz
Na bazarze potrafią poradzić sobie z upałami. Przyjemny półcień…
Bazar to bazar. Tutejszy jest mocno ustawiony pod turystów. Nie miałem w planach jakiś zakupów, skupiłem sie na podziwianiu.
Zachwycały mnie kolory wszystkiego….
A w kwestii przypraw to padłem ofiarą oszustwa. Ale czy ktoś mógłby podejrzewać kupując ziarna zielonego i czerwonego pieprzu, że będzie on zwykłym pieprzem czarnym pomalowanym w kolory jakie sobie klient życzy? Ręce opadają 😉 Wracajmy lepiej do komteplacji wszelakich kolorów.
Na placu przeważali jednak miejscowi. Turyści obsiadali restauracje dookoła placu i z dystansu podziwiali ten cały wielki cyrk.
Im bliżej wieczora, tym gwar większy.
I pojawiają się dymiace i pachnące jedzeniem stoiska gdzie można zjeść wszystko.
Próbowaliśmy baraniej głowizny ( pycha!)
Oczywiście można było w każdej chwili udać się po wyciskany sok z pomaranczy.
Jakby komuś mało było, to jeszcze wszelakie orzeczy i bakalie…
Wielkim powodzeniem cieszył sie sprawnościowy połów napojów. Ciekawe, że nagrody nie były jakies specjalnie wielkie, ot butelka coli, a tłum chętnych do połowu wędką nie zmiejszał się. Patrzyliśmy się na to dobre 10 minut i nikomu się nie udało.
I na koniec mała przyjemność w hennie 😉
Około 23 na placu było już pustawo, nie pozostało nic innego jak udać się do hotelu. Spać. Rano taksówką na lotnisko i fruuuu…. Do następnego razu 😉