26 października 2007.
Machermo /4410m/ – Gokyo /4790m/
Rano pogoda przepiękna. Aż chce się iść do góry. No to idziemy.
Na szlaku ludzi jest całkiem niewiele w porównaniu do drogi pod Everest. Większość to grupy zorganizowane, pojedyńcze osoby są naprawdę rzadkością. Zaraz po wyjściu na grzbiet ujrzałem mgły zalegające nad całą doliną.
Droga prowadzi cały czas trawersem. Widać już morenę lodowca spadającego z Cho Oyu. Tam gdzieś mam dojść.
Zasiedziałem się na tym grzbiecie nad Machermo. Ale takie widoki aż szkoda się ruszać.
Doszedłem do moreny. Teraz czeka mnie 200 metrów podejścia.
Idzie to sprawnie i w końcu widzę pierwsze z jezior Taboche Tso. Usiadłem, spojrzałem na mapę i okazało się, że to już drugie jezioro. Pierwsze, które było ledwie kałużą, minąłem już kilkaset metrów wcześniej. Osada Gokyo, do której zmierzałem, znajduje sie przy trzecim jeziorze. Więc juz blisko.
Jezioro zachwycało turkusowym kolorem
Cho Oyu wydawał się taki bliski. A to 3,5 kilometra do góry.
Z drugiej strony charakterystyczne Cholatse i Taboche
W końcu dochodzę do trzeciego jeziora, Dudh Pokhari. Ma podobny kolor co poprzednie.
Widać juz zabudowania Gokyo.
Nad jeziorem wznosi się znany punkt widokowy, Gokyo Ri.
Na prawo od niego Cho Oyu.
Na którym widac wielki piuropusz z chmur.
Trochę się zmęczyłem, ale byłem szczęśliwy, że udało się tu dojść. Widokowo – rewelacja. Ciekawiej niż w dolinie pod Everestem.
W planie miałem wyjście na zachód słońca na Gokyo Ri, ale jakoś chyba zabrakło mi sił i motywacji. Skupiłem się na odpoczynku i kontemplowaniu widoków przez okno.
Jutor idę na wycieczkę w stronę piątego jeziora, skąd ponoć widoki nie-z-tej-ziemi. Zobaczymy…
Dziś około 8 kilometrów i 400 metrów do góry.