27 października 2007.
Gokyo /4790m/ – Ngozumpa Tso /5000/ – Gokyo /4790m/
Dziś ruszam na mała wycieczkę w górę doliny, gdzieś w pobliże Piątego Jeziora. Ruszam zatem.
Mijam Gokyo Ri i widzę schodzących ze wschodu słońca turystów.
Przede mną cały czas zachodnia ściana Cho Oyu.
Droga niby po płaski, lekko tylko w górę. Ale cały czas trzeba obchodzić jakieś nierówności. Jestem już prawie na 5000m, co zaczynam odczuwać. Szybko się męczę, nogi cięzkie, idę jak w zwolnionym tempie. Dochodzę do Thonak Tso, czyli czwartego jeziora w dolinie.
Cały czas lekko w górę. Nie ma żadnych ludzi. Pustka i coraz obszerniejsze widoki. Po prawej wyłonił się Gyachung Kang, któremu do 8 tysięcy metrów brakuje ledwie 48.
W końcu jestem przy Piątym Jeziorze – Ngozumpa Tso.
Wyłonił sie Everest. Alez pięknie go stąd widać!
W zblizeniu również.
Po chwili widać także na prawo od Everestu Lhotse. I leżącą pomiędzy nimi Przełęcz Południową.
Gyachung Kang
Siedzę i patrzę. W każdą stronę widoki rewelacyjne.
To panorama z okolic Piątego Jeziora.
I zoom na wierzchołek Lhotse
i Everest.
A tu to samo w najszerszym ujeciu.
Mój nepalski tragarz, cały czas mi towarzyszy. Nawet wtedy, gdy są takie dni jak dziś. Czyli na lekko. Mówi, że chce poznać lepiej te okolice, bo chce w przyszłości być przewodnikiem. No i dobrze mieć kogoś do towarzystwa w takim miejscu. Zwłaszcza, ze ludzi tu dzis wogóle nie spotkałem.
W dole doliny, skąd przyszedłem, ciągle wiszą chmury.
Cały czas robię zdjęcia. A najważniejsze z całej panoramy sa oczywiście Lhotse i Everest.
W końcu trzeba jednak zacząć wracać. Jeszcze ostatnie spojrzenie na Everest. Nie sposób oderwać oczu 😉
Wraca się jednak znacznie szybciej, teraz dopieor widać, że tak płasko nie było.
W lodży spotykam moich znajomych. Przeszli od Lobuche wprost przez Cho La. I to widać 😉 A ja kończę ten dzień ze świadamością, że był to najpiękniejszy widokowo dzień całego wyjazdu.
Dystans dnia – 14 km, 250 metrów w górę i tyleż w dół.