Dzień siódmy – Trawersem czyli na starym szlaku
27.04.2024
Junbesi /2680m/ – Nunthala /2200m/
Byliśmy na dawnym szlaku prowadzącym z Jiri do Namche. Czasy świetności bezpowrotnie minęły. Turyści latają do Lukli, a zaopatrzenie wciąż budowaną drogą, która niebawem pewnie też będzie kończyła się w okolicach lotniska.
Co z jednej strony wygląda na złe, może być szansą dla turystów szukających mniej tłocznych wędrówek i spragnionych kontaktów z miejscową kulturą. Ciekawe w jakim kierunku się to rozwinie.
Zaczynamy dziś nieco później, bo około 8. Ale należały nam się wakacje po wczorajszym forsownym dniu i wczesnej pobudce.
Dziś wydawało się, że spokojna trasa, ale po bliższym spojrzeniu w mapę to już tak kolorowo nie wygląda. Zwłaszcza, że na koniec znów długie zejście. Ale tym się będziemy martwić po południu.
Wychodzimy z wioski i przez stalowy mostek przechodzimy na druga stronę doliny.Początek bardzo przyjemny. Trochę podejścia a potem bardzo widokowy i powietrzny trawers nad doliną. Szkoda tylko, że widoczność jest tak słaba. Ciekawe czy tu jest tak każdej wiosny, czy ta jest tak specyficzna. W każdym razie nie widać więcej jak na kilka kilometrów. Ktoś mówi, że to dym nawiany z katastrofalnych pożarów lasów na pograniczu indyjsko-nepalskim.Ścieżka jest bardzo wygodna. Tak to można sobie wędorwać!. Docieramy na skraj grzbietu. Wysokość to około 3000 metrów. Z tego miejsca kiedyś po raz pierwszy na trasie z Jiri można było zobaczyć Everest. Poprzednim razem nie miałem tej szansy, bo wszystko tonęło w chmurach. A dziś na przeszkodzie stoi ta fatalna widoczność.
Za to wiatr szaleje…
Dalej droga prowadzi lekko opadającym trawersem do kolejnej doliny.
Tam nasz pierwszy na tym wyjeździe most wiszący. I zaczęły się schody. I to dosłownie. Przed nami prawie 500 metrów podejścia. A na początek strome kamienne schody.Na szczęście po dwustu metrach las się kończy i zaczyna się wioska Ringmu. Słońce bardzo daje się nam dziś we znaki, toteż z największą ochotą zatrzymujemy się tu na lunch.
Czysto, skromnie i praktycznie bez turystów. Mijamy hoteliki, sporo z nich jest zamknięta i nie wygląda na to, by coś miało się poprawić w najbliższym czasie. Może jesienią jest tu więcej ludzi. W Ringmu do naszego szlaku dochodzi drogą z Salleri/Phaplu. Gdzie można dojechać busem czy też przylecieć samolotem. Droga wije się na przełęcz Taksindu. My zaś trzymamy się cały czas w miarę możliwości starego szlaku.Przełęcz Taksindu /3071m/. Za pięknie tu nie jest, może widoki ratują sytuację, ale dziś nie ma na to szans.Powoli mamy na dziś dosyć, ale przed nami jeszcze długie zejście.
Ale to później, bo zaraz za przełęczą znajduje się całkiem spory klasztor.Zrzucamy bagaże i idziemy się rozejść. Zaglądamy do głównej światyni.I podglądamy zwyczajne i proste życie mnichów.Teraz to już nie ma wymówki. Idziemy. 800 metrów w dół. Droga prowadzi przez bardzo ładny zielony las.
Jest odpoczynek to i humory dopisują.
Nunthala okazuje się być bardzo ładną wioską, z główną „ulicą” przy której stoją domy. Jest kilka hotelików, sklep i szkoła.
Nasza lodża ma luksusy w postaci ciepłej wody oraz wyśmienitą kuchnię. Gospodarze całą kolację przyrządzają na naszych oczach, co z jednej strony jest bardzo atrakcyjne dla oczu, ale z drugiej jest sporym wyzwaniem, a wręcz torturą dla pustego żołądka.
W końcu nasz obiad ląduje na stół i warto było czekać. Zdecydowanie najlepsze jedzenie od początku treku. Urzekała też gościnność, uśmiech i ciepło emanowane przez Gospodarzy. Czuć było, że bardo doceniali fakt, że przyszliśmy i chcieliśmy skorzystać z ich hoteliku. I tak smutno się robiło, kiedy człowiek uzmysławiał sobie, że jeśli turyści tu nie wrócą, to takie miejsca długo się nie utrzymają.
________________________________________________________________________________________________________________
Podsumowanie
ETAP 4
Junbesi /2680m/ – Nunthala /2200m/ 16,5 km, 910 metrów górę i 1180 metrów dół.