[indie] Ladakh. Dzień 17

Posted on BLOG

2 lipca 2012
Hanumil (3450m ) – Padum (3500m)

Plan za dziś prosty. Idziemy do wioski Zangla, gdzie albo śpimy albo łapiemy transport do Padum.
Rano jeszcze cieszymy się sklepem, w którym oczywiście niby nic nie ma, ale to nieistotne.


Idziemy cały czas w górę Zanskaru. Czyli w zasadzie po płaskim. Przy brzegach kwitnące różowym kwieciem krzewy. piasek. No bajka.

Po dwóch godzinach dochodzimy do wioski Pidmo.

Sceneria jak z dawnych westernów. Miasteczko puste, żadnej zieleni.

Ale jest sklep!

I uśmiechnięta sklepowa 😉

 Za wioską kierujemy się na most.

Za mostem już cywilizacja. Droga, która mogą już jeździć auta. Upał wręcz niewyobrażalny. Jesteśmy na 3,5 tys. metrów a w słońcu temperatura dochodzi do 50 stopni. Mierzone w słońcu, ale cienia żadnego jak okiem sięgnąć.

W oddali już widać koniec treku – osada Zangla. Każdy idzie swoim tempem, siłując się z temperaturą.

W końcu dochodzimy. Przez dobra godzinę usiłujemy się pozbierać. Sklepu nie ma. Idziemy do klasztoru. Posiedzimy w cieniu, odpoczniemy, noże jakaś herbatka…

Nad Zangla góruje pamiętający czasy świetności pałac. A raczej jego pozostałości. Nie mamy sił i motywacji by go obejrzeć. Z ciekawostek, to w wiosce rządzi szanowany w okolicy najprawdziwszy król.

A dodatkowo znajdujący się ponad osadą klasztor jest użytkowany przez mniszki. Które jak się chwilę później okazało bardzo dobrze przyrządzają herbatę. I nie da się pomnieć naturalnie klimatyzowanego pomieszczenia w którym nas umieszczono w ramach gościny. Rewanżujemy się oczywiście datkiem na cele klasztoru.

Nabraliśmy nieco sił, czas ruszać szukać transportu do Padum.

Przeszliśmy przez cała wioskę, dziś nic nie bedzie jechać,  a po obejściach nie widać auta które mogłoby nas do Padum zawieźć.

Wspomniany wcześniej pałac z dołu całkiem ładnie widoczny.

Za Zangla, w miejscu gdzie dochodzi droga siadamy i zastanawiamy się co dalej. Od tego zastanawiania odrywa nas widok sporego auta, które jedzie, jedzie i staje przy domu obok. Pięć minut negocjacji i jedziemy do Padum! Co prawda trochę przepłaciliśmy, ale warto było.

Większość upakowała się do środka, tylko ja z Mateuszem siedzimy na pace na bagażach.

Jest widokowo i chłodzi nas wiaterek. Cudnie.

Mateusz wygląda na zadowolonego.

Z samochodu podziwiamy położony oczywiście na górze ( bo jakże inaczej! ) klasztor Tongde.

A przed nami wyłania się główny grzbiet Himalajów.

I mijamy tablicę z chyba najlepszym hasłem – ostrzeżeniem dla kierowców.

Wysokie góry są na wyciągnięcie ręki.

Dojechaliśmy do Padum. Cywilizacja: hotel, sklep, restauracja, internet, telefon 😉 Tzn.: hotel to był lekko obskurny pokój składąjcy się tylko z łóżek, woda w łazience wprost z lodowca, sklepy w zasadzi ez podobnym asortymentem co te po drodze, internet nie działał, telefon także. I tylko w kwestii kulinarnej nic nie można było narzekać. Momosy, pakody, soki, zupy, somosy i inne wynalazki kuchni indyjskiej… mmmm… 😉
Załatwiliśmy transport na dzień jutrzejszy. No to spać.

Dzień 1. Warszawa – Leh
Dzień 2. Leh – Hemis – Thiksey – Leh
Dzień 3. Leh – Khardung La – Diskit – Turtuk
Dzień 4. Turtuk – Hunder – Diskit – Panamik
Dzień 5. Panamik – Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso – Leh
Dzień 7 Leh – Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru – Wanla
Dzień 10 Wanla – Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta – Photaksar
Dzień 12 Photaksar – Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC – Gongma
Dzień 14 Gongma – Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La – Omang
Dzień 16. Omang – Hanumil
Dzień 17. Hanumil – Padum
Dzień 18. Padum – Parkachik
Dzień 19. Parkachik – Kargil

Dzień 22. Leh – Karzok
Dzień 23. Karzok – 5200m
Dzień 24. 5200m – Changpa
Dzień 25. Changpa – Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu – Leh

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *