Jordania w tydzień czyli rekonesans. Dzień trzeci – Wadi Rum.

Posted on BLOG

Jordania w tydzień czyli rekonesans.

14.03.2019

Dzień trzeci – Wadi Rum

 

Wczesnym rankiem  ruszamy z Aqaby w kierunku Wadi Rum. Już po kilkunastu kilometrach znajdujemy się w innym świecie. Wokół skaliste i puste góry. Dziesięć minut dalej pojawia się piasek, o znanym już nam ze zdjęć lekko czerwonym odcieniu. Jesteśmy w Wadi Rum. To największa i najbardziej znana wadi w całej Jordanii. Auto zostawiamy przy parkingu Visitors Center i tam spotykamy się z uprzednio umówionym przewodnikiem. Przez dwa dni będzie nas woził po pustyni, karmił i zapewniał nocleg. Czyli takie typowe all inclusive 😉

Jesteśmy umówieni, że pierwszego dnia zaliczamy obowiązkowy zestaw atrakcji, a drugiego jedziemy dalej na południe, blisko granicy z Arabią Saudyjską, gdzie już bez turystów ale za to z dzikimi widokami. Zaczynamy od Źródła Lawrence’a. Trzeba się wspiąć po kupie kamieni, by zobaczyć małą zieloną plamę krzaków skąd wypływa niewielki strumyczek. Ale za to widok przedni! Wsiadamy do naszego jeepa i ruszamy dalej. Cały czas mamy oczy dookoła głowy, bo widoki zaiście nieziemskie. Krajobraz faktycznie lekko marsjański…Wielkie góry z czerwonym piaskiem i białe poruszające się punkciki samochodów jeżdżących w każdą stronę. Aby widzieć to lepiej wspinamy się Wielką Czerwoną Wydmę. Widok z góry jest doprawdy obłędny. I przez chwilę wydajenam się, że jesteśmy sami na tej pustynii…Ale to było złudzenie. Nasz przewodnik wykazał się sprytem i podjechał pod wydmę z drugiej strony. Stąd ta pustka i cisza. Schodziliśmy na drugą stronę wydmy, a tu zupełnie nieoczekiwanie zalało nas morze spragnionych wrażeń turystów.Tuż obok kolejny obowiązkowy punkt programu – Kanion Khazali

Bardzo wąski, z wysokimi pionowymi ścianami. Robi wrażenie, choć niestety jest dość krótki. W kanionie przyjemny i ożywczy cień, widzimy też stojącą w zagłębieniach skalnych wodę. Nic dziwnego, że to miejsce służyło od zawsze Beduinom jako schronienie w porze letniej.

I kolejna wielka czerwona wydma, tym razem już nie tak znana. W związku z tym mamy ją tylko dla siebie.

Mozolnie drepczemy pod górę. Nie jest łatwo…Zwłaszcza, że zaczęło wiać i walić piaskiem w oczy. O tak, wydma w wersji bez tłumu ludzi jest całkiem fajna.Kilka minut jazdy dalej i kolejny punkt programu – inskrypcje Anfishieh. Ponoć z czasów nubijskich, więc sprzed 2 tysięcy lat… Ale kto ich tam wie 😉Nasz przewodnik i kierowca w jednym bardzo sprawnie prowadzi nas po swojej trasie. Teraz czas na Dom Lawrence’a – miejsce które miało służyć Lawrence’owi z Arabii jako skład broni podczas powstania arabskiego (1916-1918). Na miejscu jakieś ruinki, nic ciekawego. Ale widoki..
Tak, to bardzo widokowe miejsce. Aż się nie chce ruszać dalej.Odjechaliśmy nieco w bok od głównej doliny i zaczynają pojawiać się stada wypasanych zwierząt. Oczywiście wielbłądy…A także niezliczone ilości kóz.Kolejny przystanek – skalny grzybek czyli „Mushroom Rock” W końcu przed nami dłuższy odpoczynek od samochodu. Przewodnik zastawia nas na wlocie ni to wąskiej dolinki, ni to szerokiego kanionu. I pokazując kierunek każe iść. Twierdzi, że za niecałą godzinę dojdziemy do końca kanionu a on już tam będzie czekał… I faktycznie. Stał i czekał. Nogi rozprostowane, można jechać dalej. Sceneria zaczynała się lekko zmieniać. Mniej piasku, więcej rachitycznej zieleni. Stąd też te mijane wielbłądy i kozy…  A przed nami jedno z najbardziej znanych miejsc. Skalny łuk – Um Frouth Arch. Wejście całkiem ciekawe, wiedzie po wykutych w skale stopniach. Ale jakże to imponująco wygląda! I chyba dość atrakcji na dziś, wracamy w stronę obozu. Znów pojawia się czerwony piasek.Słońce coraz niżej. I wszystko zaczyna wyglądać jeszcze lepiej.
Docieramy w końcu do naszego obozu. To skromne malutkie domki mieszczące tylko kilka łóżek. Obok jeden większy budynek mieszczący kuchnię i jadalnię. Takich obozowisk na terenie Wadi Rum jest kilkadziesiąt. Trzeba przyznać, że miejscowi potrafili je stawiać w miejscach niezbyt widocznych, nierzucających się w oczy. Najczęściej w bocznej dolince albo przyklejone do pionowych skał. Wygląda to nawet dośc naturalnie i co najważniejsze nie psuje krajobrazu. Słońce zachodzi, idę zatem jeszcze raz na pobliską wydmę,by spojrzeć na wszystko z nieco lepszej perspektywy.

 

Wadi Rum bardzo nam się podoba, krajobrazy  jakich wcześniej nie widzieliśmy. Rewelacja. Wycieczka jeepem jednak po kilku godzinach robi się lekko męcząca i monotonna. A wszystko jakoś tak za wszystko prelatuje przez oczy. Tak zamarzyło mi się, by taką pustynię pozwiedzać na piechotę. Co prawda nie widziałem dziś takich śmiałków, ale tak jakoś człowieka kusi…  Dobra, koniec rozmyślań, czas wracać, zaraz kolacja.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *