Dzień dwudziesty szósty cz.2 – Pashupatinath czyli nad dopływem Gangesu.
16 listopada 2019
Kathmandu
I jesteśmy. Przed nami Pashupatinath, najważnieszy kompleks świątynny dla wyznawcow hinduizmy w Kathmandu. Osią Pashupatinath jest rzeka Bagmati, nad którą jest położony. Główna światynia znajduje sie po południowej stronie rzeki. Po drugiej znajduje się zalesione wzgórze pełne pomniejszych budowli sakralnych. Ponieważ Bagmati to dopływ świętego dla hinduistów Gangesu, przy południowym brzegu stoją ghaty, służące do kremacji zwłok a przy północnym dharmasale, czyli domy dla pielgrzymów. Do głównej świątyni nie możemy wejść, gdyż do tego są uprawnieni tylko wyznawcy hinduizmu.
Płacimy za wstęp niemało, bo 1000rs (9$) i kierujemy sie na taras nad rzeką. Tam właśnie najwięcej się dzieje. Dużo ludzi, na szczęscie turyści są w mniejszości, co dodaje realizmu wszystkim obrazom, które tu widzimy.
Z jedenj strony dopalające sie stosy na ghatach, a z drugiej pasące sie krowy.
Siadamy na schodach po drugiej stronie rzeki i mamy sposobność obserwować całą ceremonię pogrzebową.
Zaczyna się od wyniesienia zwłok na noszach i postawieniu ich przy ghacie. Ciało owinięte jest w pomarańczową tkaninę. Po krótkim obrzędzie następuje udekorowanie ciała zmarłej osoby girlandami pomarańczowych i żółtych kwiatów. Po chwili orszak zmierza do miejsca kremacji. Na miejsce kremacji podchodzą w zasadzie tylko mężczyźni. Wedle zwyczaju powinni być to sami mężczyźni. Kobiety mogłyby okazać żal, a to znacząco utrudnia zmarłemu osiągnięcie stanu nirwany. W grupce kilkudziesięciu osób widzimy tylko dwie kobiety. Zapewne żona i córka. Reszta ogląda ceremonię z pobliskiego mostu.Chwilę po rozpaleniu stosu ceremonia się kończy. W jednej chwili wszyscy uczestnicy pożegnania rozchodzą się i przy stosie zostaje tylko osoba, która będzie dbała o skuteczną i dokładną kremację. Sama świątynia to oczywiście perełka architektoniczna. Troche szkoda, że nie możemy zajrzeć do środka. W Pashupatinath można spotkać ascetów Sadhu, choć najczęściej będą to raczej przebierańcy, którzy trzepią kasę na pozowaniu dla turystów.Pozowanie z turystą i…… i można już się dzielić zarobkiem.Właściwie większość czasu spędzamy siedząc nad rzeką, naprzeciw świątyni. Kolejne ciało zostaje wystawione nad rzekę i czeka na kremację. Obok nas przysiadł chlopiec sprzedający watę cukrową i baloniki. Biznes to biznes. Pomiędzy jednym a drugim pogrzebem można sobie kupić jakieś słodkosci jakby ktoś zgłodniał.Smierć w tym miejscu jest namacalna, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Bardzo blisko. Trwają już przygotowania do codziennej wieczornej ceremonii pożegnania tych co dziś zostali tu skremowani. Byliśmy jej świadkami trzy latatemu i bardzo nam się podobała. Dziś też chcemy ją zobaczyć.Wokół nad gromadzi się coraz więcej ludzi.Zaczyna się ceremonia.Wpierw muzyka sączy się powoli. Zebrany tłum jest cichy i spokojny.A tymczasem po drugiej stronie rzeki wyniesiono kolejne ciało.
Podczas pudży ważną rolę odgrywa ogień. Z początku widzimy zsynchronizowane ruchy obrzędowe przy użyciu małej zapalonej lampki. Potem palone są kadzidła, dmuchanie w specjalne piszczałki. Następnie cały cykl się powtarza, tylko przy użyciu większego ognia. Muzyka narasta. Rytm gęstnieje. Ludzie, którzy z początku cicho siedzieli, teraz już stoją i zaczynają klaskać do rytmu. Na koniec jest już głośno i radośnie. Wszyscy stoją, większość tańczy.
Nagle urywa się to w jednej sekundzie. Muzyka cichnie, tłum powoli się uspokaja.Teraz dopiero widzimy schowanych muzykantów.Wszyscy powoli się rozchodzą, jeszcze pamiątkowe zdjęcia. Stosy wciąż płoną, może to trwać nawet do dwóch dni. Przy wyjściu znów, tak jak trzy lata temu, pojawia się setka małp, które idą sobie ku rzece.
Dajemy się porwać taksówkarzom i po dłuższych tym razem negocjacjach wracamy do hotelu.