10 września 2012.
Dzień 33. Issyl-kul.
Noc była zimna, potok obok zamarzł. Wstaliśmy dość szybko. oszedłem jeszcze na przełęcz zobaczyć jak to wygląda za dnia.
Zaczynamy zjazd w dół. Mija nas, jakże by inaczej, łada. Pasażerowie wyszli, by samochód mógł przejechać przez stosy kamieni niesłusznie nazywanych drogą. Widać nie jest potrzebny napęd 4×4, poczwiła łada wystarczy.
Poniżej jaki czekające na sesję fotograficzną.
Już widzimy Issyk-kul. Już widać, jak jest olbrzymie.
Zostawiamy za sobą Ałtaj.
Zjechaliśmy na brzeg Issyk-Kul. Jezioro robi wrażenie. Jak morze. Leży na wysokości 1600m. Długie na 180 km a szerokie na 60 kilometrów. To drugie co do wielkości górskie jezioro na świecie. A wszystko w jesiennej i kolorowej szacie. Po drugiej stronie widać góry odległe o jakieś 70-80 kilometrów.
Nie może się obyć bez Kirgiza na koniu. Ci to nawet kąpią się z koniem 😉
Podjeżdżamy jeszcze kilkanaście kilometrów by naleźć jakieś ciche i spokojne miejsce.
Woda w jeziorze przeraźliwie wręcz czysta.
Słońce świeciło i było ciepło, toteż resztę dnia spędziliśmy na plaży. Piasek, krzesełka, piękna czysta woda. Relaks.