7 lipca 2023
Dzień czwarty
Jawornik – Lubatowa
Noc w Jaworniku umilało śpiewanie. Zakończyło się chyba bladym świtem, jednakże nie przeszkadzało mi to we śnie 😉
Wychodziłem z bazy o 5:50 a dym się jeszcze tlił w ognisku.
Początek łąkowo – błotny, dopiero przed Kamieniem zrobiło się lepiej.
W lesie należało szybko przyzwyczaić się, by beznamiętnym wzrokiem traktować wszystkie grzyby, które bezczelnie stają na drodze. Dziś przez kilka godzin nie idę sam, zawsze to jakaś przyjemna odmiana. Towarzystwo mam zapewnione do Tokarni. Minęliśmy już ciemne lasy za Kamieniem i schodzimy do Przybyszowa.Przybyszów to dawne łemkowskie powsie. Zostały tylko kamienne przydrożne kapliczki i zdziczałe drzewa owocowe. Ale i tu niestety wciska się zabudowa letniskowa. Klasyczne domki na wynajem.W Przybyszowie, przy samym szlaku, znajduje się też skromna, drewniana chatka. Jeszcze w tym roku można było się tu przespać, czy nawet zamówić jakiś skromny posiłek. Niestety od niedawna obecni właściciele zdecydowali, że chatka będzie już tylko prywatna.Podejśćie oraz sama okolica szczytu Tokarni to bardzo widokowe miejsce. Jedno z nielicznych w Beskidzie Niskim. Przy dobrej widoczności można zobaczyć stąd Tatry.Dziś aż tak dobrze nie widać, ale nie ma co narzekać. Nie pada 😉
Tu też żegnam się ze znajomymi. Dalej znów sam.
Pasmo Bukowicy jest jak wczorajszy Wysoki Dział. Długi, porośnięty buczyną i nieco nudny. Tu w ramach odmiany były zwózkowe drogi pełne błota. Ale był i niespodzianki. Choćby i taka porządna wiata.W końcu opuściłem ciemności i zacząłem zejście po łąkach prowadzących do Puław. W Puławach jest wyciąg narciarski oraz co mnie bardzo interesowało, czynna w lecie restauracja. Miałem szczęście, dotarłem tam dokładnie w momencie, kiedy miła kelnerka otwierała drzwi. Jedzenie pyszne.Potem czekało mnie niestety 6 kilometrów klepania asfaltu zakończone wyczekiwaną bazą w Wisłoczku. Tam pusto. Żadnych turystów, ani sesji par nad wodospadem. Nawet bazowy chyba przysnął. Od bazy szlak znów został zawłaszczony jako droga zwózkowa. W końcu wyszedłem na łąki nad Rymanowem. Zaczęli się pojawiać spacerowicze z pobliskiego Zdroju. I każdy pytał mnie o drogę, czy warto iśc dalej, co jest za zakrętem i ile czasu jeszcze musi iść. W tym miejscu szlak oferuje bardzo przyjemne warunki do odpoczynku. No ale niestety, posiedzenie było krótkie, bo większa przerwa planowana jest w Rymanowie.
Ale nie udało mi się w spokoju zejść do Rymanowa. Zostałem podstępnie zaatakowany przez cudną i dziką czereśnią. Nie da się tego minąć, nie da…
W Rymanowie zamiast do wód zaszedłem do baru na kolejny już dziś obiad.
Zatrzymałem się przy agroturystyce U Józefa. Bardzo fajne miejsce. Można było iść do normalnego pokoju z luksusami, albo tez przespać się na pryczy w maleńkiej chatce. Wybrałem oczywiście wariant nr 2. W środku dwójka piechurów idących GSB, tyle, że w druga stronę. No to mieli już znacznie bliżej ode mnie.
Dziś 41,4 km, 1410m w górę i 1510m w dół.
dzień 4/14; kilometry 146/513