15.07.2021
Dzień czwarty
Jabłonki – Gołoborze – Huczwice – Chryszczata – Przełęcz pod Suliłą – Turzansk – Rzepedź – Jawornik
Dziś lajcik. Pospałem sobie dłużej i ruszyłem dopiero o 7. W porównaniu do poprzednich dni to jak wakacje. Ale wczorajsze 40 kilometrów nieco mnie szarpnęło, a mając na względzie, że dziś na nocleg Jawornik nie musiałem się tak wcześniej zrywać.
Na początek kawałek przepisowego chaszczowania na przełęczy pod Patryją. Udalo się znaleźć w końcu drogę i mijając nieczynny kamieniołom znalazłem się w dolinie.
Tu trafiłem doskonale, bo wprost na wodę mineralną wprost z ziemi. A że dręczyło mnie pragnienie… Na tabliczce przy ujęciu przeczytałem, że wskazana jest jako uzupełnienie płynów w upalne dni. No jak znalazł!
Potem nudne nieco łapanie kilometrów szeroką szutrówką przez Huczwice.
Przy Jeziorku Bobrowym piękna wiata, nic tylko spać….
Same jeziorko całkiem fotogeniczne i z ładnie prezentującą się Chryszczatą na ostatnim planie.
Tu zapachniało burza, ale nic z tego na szczęście jednak nie wyszło.
Zacząłem schodzić w kierunki Turzańska. Rozglądając się za sklepem znalazłem w zamian siłownię na odkrytym powietrzu. Nie skorzystałem.
Potem minąłem wzorcowy przykład patodeweloperki. Brrr…
Zaraz dalej cerkiew, jedna z moich ulubionych, akurat w remoncie.
W końcu Osława i Rzepedź. Uff… Kończę z Bieszczadami, oczywiście według przyjętej granicy turystycznej.
Zaraz za mostem piękna i imponująca aleję drzew, wersja lansowanej przez Lasy Państwowe rzecz jasna.
Tu miałem odebrać w paczkomacie buty, No i cóż… Okazało się, że dostałem stare buty, złożone w piwnicy, niestety dla mnie za małe. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co dalej. W tym co mam, to nie da się iść, pozostają chyba tylko sandały. Jest czwartek, zaczynam dzwonić i szukać kogoś, kto jutro jedzie do Zawadki Rymanowskiej i może jakoś dałoby się załatwić szybki transport butów. Wszystko daje się ogarnąć na szczęście. Buty wpierw do busa do Lublina, tam odbierze je Chomik i dostarczy do Zawadki i docelowo do Barwinka, gdzie mam według planu być pojutrze. Jakoś muszę tylko tam dojść…
No i trafiłem na rainbow. Hmnn… W swoich spodniach i kapeluszu wtopiłem się idealnie i wyglądam bardziej rainbowato niż połowa rainbowiczow. Ach ta moja zdolność wtapiania się w otoczenie…
dziś: 31,6km 940m w górę 890m w dół