19.07.2021 – dzień ósmy
20.07.2021 – dzień dziewiąty
Wysowa-Lackowa-Huzary-Gora Parkowa-Krynica
Cóż… Idę dalej i mam nadzieję, że dzień przerwy zdziałał cuda i stopa nie będzie przeszkadzać w dalszej drodze.
Start o 7:30. Idzie się bardzo dobrze i szybko. Na przełęczy pod górą Jawor pokazała się Ona, czyli Lackowa. Niestety pokazała w otoczeniu ciemnych i deszczowych chmur. Szlak prowadzi tradycyjnie granicznym grzbietem, widoków brak. Mijam Ostry Wierch i teraz intensywne, choć krótkie podejście na Lackową. Na szczęście idę od wschodu, więc omija mnie ta „przyjemność” podejścia na Lackową legendarnym podejściem od zachodniej strony. Na szczycie żadna niespodzianka. Czyli ławeczka. Ale chyba już ostatnia. Jestem na najwyższym polskim szczycie Beskidu Niskiego, ale za kilka godzin minę granicę pomiędzy Beskidem Niskiem a Sądeckim. I czas na największą dzisiaj atrakcję. Co prawda mam niby szczęście, że nie podchodzę, ale zejście okazuje się być też sporym wyzwaniem. Jest ślisko i bardzo bardzo stromo.W jednym miejscu trzeba było schodzić twarzą do stoku używając rąk. Normalnie wspinaczka!W końcu zejście się skończyło. Chwilę potem mijam kilkudziesięcioosobową grupę zmierzającą w kierunku Lackowej. Aż im zacząłem współczuć… 😉Tuż pod szczytem Dzielca żegnam się w końcu z granicą. Jestem w Beskidzie Sądecki. I od zostaję przywitany przez całkiem dorodny chaszcz. A przecież jestem na zielonym szlaku w okolicy Krynicy.
Za zejściu z Dzielca pojawiają się widoki na Beskid Sądecki i na dolinę Mochnaczki. Potem podejście na Huzary. Szkło się do tego momentu dobrze, zatem planowałem dziś dojść do bacówki nad Wierchomlą. No ale ostra końcówka Huzarów i znów boli… ;-/ Na Górę Parkową wchodzę tempem 80 letnich kuracjuszy.Zatem zostaje dziś w Krynicy. Jak widać trochę tu niebezpiecznie, więc może to i dobrze, że śpię w siedzibie sądeckiego GOPRu…
Zakładam optymistycznie że jutro będzie lepiej….
26km 1120 w górę 1140 w dół