No i oczywiście na jezioro Van.
Po drodze nieoczekiwany postój – roboty drogowe, akurat by nasycić się widokami.
Przejechaliśmy przez zachęcająco wyglądające miasto Bitlis. Cóż. Zostaje za nami tak jak i Nemrut Dagi, ale trzeba mieć do czego tu wracać 😉
Zjechaliśmy kilkaset metrów w dół. Krajobraz zmienił się znacząco.
Kolejne miasto…
Dochodzimy do mostu nad Tygrysem. Słońce pięknie czaruje okolicę swoim światłem. Można tylko stać i podziwiać.
W rzece dzieciaki łowią ryby.
Ryby łowiono też z mostu. Z jakim skutkiem, nie wiemy – przy nas nic nie złapano.. Ale skoro stoją i łowią… 😉
Poszliśmy coś zjeść. Też tak jakoś bez rewelacji, ale ajran pierwszorzędny, bo z z dodatkiem mleka owczego.
Turystów brak. Jesteśmy jedyni. Z reguły turyści są tu przywożeni autokarami na godzinną wycieczkę. Jeszcze spacer na most z widokami na miasto.
Wschodzi księżyc…
A my spać. Rano z okna „hotelu” widzimy treningową walkę kogutów
Idziemy zwiedzać. Jeszcze zupełnie pusto. Stoiska wszelakich pamiątek czekają na swoich kupujących
Samo miasto – z ok. X-XII wieku bardzo ciekawe.
Infrastruktura turystyczna /toalety/ – jak widać jest 😉
W dole widać filary starego mostu ( XII w. )
Na szczycie miasta ruiny Małego i Wielkiego Pałacu i Wielkiego Meczetu, który wyglądał na odbudowywany.
Po drugiej stronie wąwozu – pozostałości klatki schodowej wykutej w skale.
Widok na miasto z góry.
Podjechał autokar z turystami. Wysypali się, podeszli pod skałę. Kilku podeszło ciut wyżej, nie minęło 15 minut – już ich nie było.
Wróciliśmy do „hotelu”. Tak wyglądał.
Pakowanie, herbata. i dolmusz do Midyat…
Cz. I – Ani
Cz. II – Ararat
Cz. III – Van
Cz. IV – Hasankeyf
Cz. V – Mardin
Cz. VI – Diyarbakir
Cz. VII – Urfa
Cz. VIII – Kapadocja I
Cz. IX – Kapadocja II
Część X – Stambuł