[latino] Arbol de Piedra czyli jesteśmy w Tybecie

Posted on BLOG

Latino – cz. 33
18  września 2014
Arbol de Piedra czyli jesteśmy w Tybecie.

Dzień się jeszcze nie skończył. Od rana nasze zmysły są atakowane przez niewidziane wcześniej w życiu krajobrazy. Dobrze, że jest aparat, bo trudno znaleźć odpowiednie słowa opisujące to co widzimy, by nie otrzeć się o banał.

Jedziemy dalej. Mijamy kolejną lagunę, Chiar Khota. Słońce schowało się za coraz rozleglejsze chmury.

To trzecia laguna dziś, wygląda na trochę mniej widowiskowa od poprzednich. Jesteśmy lekko spóźnieni i nieco przytłoczeni widokami, które zostały w głowie. Toteż nawet się nie zatrzymujemy.

Jedziemy rozległym płaskowyżem. Słońca jakby nieco więcej.

Droga cały czas podobna. Czasem trzęsie bardziej. Czasem mniej. Zresztą, dróg tu nie brakuje. Istny labirynt, choć mam wrażenie, że wszystkie wiodą w jednym kierunku, czyli na południe. Wjeżdżamy do niewielkiej doliny, powoli wspinając się w stronę przełęczy.

Po kilkunastu minutach powolnej jazdy osiągamy rozległy płaskowyż. Jesteśmy na wysokości 4650 metrów npm. Stajemy by ogarnąć otaczające nas widoki. Chmury przechodzą same siebie. Są dziś niesamowite. Z każdą godziną inne. Za każdym razem porywające.

Boliwia nazywana jest czasem Tybetem Ameryki Południowej. Stoimy tu w silnym wietrze i powoli rozumiemy dlaczego. Wielka przestrzeń, góry na horyzoncie, bijący po oczach błękit nieba i góry w kolorze rdzy. Wypisz wymaluj Tybet.

 Okazuje się, że nie jesteśmy na końcu całej wycieczki. Widzimy jak samochody suną powoli po wielkiej płaszczyźnie zostawiając za sobą tumany kurzu. Niczym samoloty zostawiające smugi na niebie. Wygląda to bardzo efektownie.

 

Jedziemy kolejne kilkanaście kilometrów w takich przepięknych okolicznościach przyrody. Cały czas wzdłuż granicy z Chile. Widoki z lewa, prawa. Szyja boli.

 Z oddali widać postrzępione skałki. Dojeżdżamy do kolejnej atrakcji. Arbol de Pietra czyli Kamienne Drzewo. Na miejscu kilkanaście aut. I tłum ludzi. Wygląda to nawet zabawnie. Każdy chce mieć zdjęcie na tle kamiennego drzewka. Wszyscy stoją zgrupowani dziesięć metrów od Wielkiej Atrakcji. Co chwilę podchodzi jedna osoba. Przyjęta poza, uśmiech i cyk! Zdjęcie gotowe. Odchodzi i podchodzi kolejny chętny. Swoją drogą jestem pod wrażeniem tego porządku. Nikt się nie wykłóca, nikt nie podchodzi bez kolejki. Bierzemy wszystkich na przeczekanie. Idziemy w stronę sąsiednich skałek. Też ładne, widoki dookólne tak samo doskonałe.

 
Za skałkami nie wieje tak. Słońce świeci, można chwilę się ogrzać.

Nasza taktyka przynosi pożądany skutek. Po dwudziestu minutach nie ma już nikogo. Sami możemy przystąpić do zdjęć 😉

Konkurs na najciekawszą pozę przy drzewku wygrywają Magda i Misza.

Widzimy już małe szaleństwo w oczach naszych kierowców. Cóż. Z nami lekko nie jest. Ale wsiadamy w końcu.

Przed nami przecież ostatni ale najbardziej znany punkt programu – Laguna Colorada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA. Wykonaj poniższe działanie *