22.07.2021 – dzień jedenasty
Piwniczna – Eliaszówka – Obidza – Wysoka – Szczawnica
Początek trudny. Nie dość, że sztywne podejście to jeszcze po drodze same spowalniacze. Maliny, jagody, poziomki i grzyby… No i znów wróciłem na granicę.
Po trzech godzinach udało się dojść na Eliaszówkę. Na wieżę nie musiałem już wchodzić. Byłem miesiąc temu i już wiem, że nie warto. Widoki są z niej dość ograniczone – tylko na pasmo Jaworzyny. Tatr i Pienin niestety brak. Potem Obidza i bardzo widokowe okolice przełęczy Rozdziele. Uwielbiam to miejsce.
Nie ma wyjścia. Trzeba tu zalec. I nawet przechodzące powoli stado owiec nie jest w stanie mnie stąd ruszyć.
W oddali widać Pieniny i Gorce. Czyli plan na najbliższe dni.
Piękny widok, cień, zielona trawka i butelka świeżej żentycy wprost od pasterzy. Sielanka…
Ale w końcu trzeba było ruszyć dalej. Obieramy kierunek na grzbiet Małych Pienin.
















W Szczawnicy obiad i bezskutecznie szukanie noclegu. Szybko odpuściliśmy, bo trudno naleźć tu coś dobrego na jedną noc. Zatem podjeżdżamy do Krościenka, tam jednak łatwiej o miejsce. Choć też trzeba było zadzwonić pod 10 miejsc. A wieczorem dojeżdża kolejna grupa wsparcia.
dziś – 31,6km 1210m w górę 1190m w dół